Duża grupa klientów, która nie dostaje kredytu w banku ze względu na brak zdolności kredytowej, korzysta z usług firm pożyczkowych. To duży problem dla banków, które nie mają informacji o faktycznym zadłużeniu takich osób. O konsekwencjach tego zjawiska rozmawiali uczestnicy debaty zorganizowanej przez „Rz".
Więcej przekredytowanych
– Liczba osób nadmiernie zadłużonych systematycznie rośnie. Obecnie jest ich ponad 300 tys. Wynika to m.in. z przekonania, że nawet utrata pracy ma charakter tymczasowy, więc utrzymanie dotychczasowego standardu życia może odbyć się na kredyt – wskazuje Zbigniew Jagiełło, prezes PKO Banku Polskiego. – W sytuacji zwiększającego się ryzyka spowolnienia gospodarczego, a tym samym wzrostu stopy bezrobocia, może dojść do znacznego, niekontrolowanego zwiększenia grupy osób przekredytowanych, które nie są w stanie obsługiwać swoich zobowiązań – dodaje prezes PKO BP. Podkreśla, że brak pełnej informacji o ich zadłużeniu wobec firm pożyczkowych w ogólnie dostępnych bazach może doprowadzić do poważnego problemu społecznego.
– Wzrost gospodarczy, który ciągle mamy, to dobry czas, by podjąć odpowiednie kroki zaradcze – mówi Zbigniew Jagiełło. Dodaje, że winę za powstanie grupy przekredytowanych ponoszą też banki, bo w przeszłości część z nich świadomie nie korzystała z Biura Informacji Kredytowej.
Nie wiadomo, jaka jest skala zjawiska wypychania klientów banków do instytucji parabankowch, bo oprócz dużych firm w tym sektorze (np. Provident) działa wiele mniejszych. Jednak zdaniem części finansistów i obserwatorów rynku grupa osób korzystających z ich usług zwiększyła się po tym, jak weszła w życie rekomendacja KNF, wprowadzająca ostrzejsze kryteria oceny zdolności kredytowej (firmy pożyczkowe niepodlegające nadzorowi nie muszą się do nich stosować).
– Trudno ocenić jednoznacznie, czy zaostrzona polityka banków w odniesieniu do oceny zdolności kredytowej jest efektem rekomendacji T czy też doświadczeń banków w latach 2009 – 2010, gdy udział należności zagrożonych w portfelu kredytów konsumpcyjnych wzrósł z 8 do 17 proc. i kierując się odpowiedzialnością za depozyty banki uznały, że trzeba zaostrzyć kryteria polityki – uważa Marcin Olszak, dyrektor departamentu prawnego KNF. Dodaje, że szczególnie niepokojąca, a związana z tzw. shadow bankingiem, jest próba tworzenia przez inwestorów, którzy posiadają bank działający w sektorze regulowanym, firm pożyczkowych, które działają poza sektorem regulowanym.