Od czasu pamiętnych aukcji UMTS z początku zeszłej dekady (wcześniej nie sięgam pamięcią) europejskie rządy nie mają litości dla operatorów telekomunikacyjnych i wyciskają z nich ile się da, sprzedając kolejne pakiety częstotliwości radiowych. Po kupiecku. Na zasadzie podaży i popytu. Kto nie chce, może wszak nie licytować.
Może by się po cichutku, w głębi serca, chciało, żeby fiskus nie dusił obywatela i przedsiębiorcy, ale surowy głos realizmu zaraz przywołuje do porządku: "Finanse publiczne, głupcze!". Telekomy chcą sprzedawać swoje usług tak drogo, jak się da. Ja chcę zarabiać tyle, ile mi tylko są gotowi zapłacić. Ministrowie finansów i regulatorzy kierują się tą samą logiką.
Czy w Czechach jest inaczej śmiem powątpiewać (choć skoro oni jedzą knedle, kiedy wszyscy inni frytki, kluski, ziemniaki, kaszę, makaron, to kto wie...) O co biega w dalekowzroczności czeskiego CTU pozostawiam do wytropienia czeskim kolegom po piórze. Z pewnością szef CTU Pavel Dvorak dał wspaniałą pożywkę dla wszystkich europejskich lobbystów, którzy w najbliższym czasie będą walczyć o kształt aukcji częstotliwościowych. Także u nas.
Dla nas praktycznym pytaniem jest: czy Urząd Komunikacji Elektronicznej zadowoli się wyciśnięciem w tym roku z rynku tyle, ile zapisano w ustawie budżetowej 2013. Czy na zasadzie popytu i podaży pofolguje fiskalnej rządzy? Skoro aukcja 1800 MHz dała, lekko licząc, 300 mln zł więcej, niż przewidywana, to czy aukcja 800/2600 MHz może dać o te 300 mln zł mniej?
Nie wszystko zależy od państwa. Jest jeszcze popyt ze strony operatorów. Oni są jednak przewidywalni: chcą kupić jak najwięcej (wszystko!), za jak najmniejsze pieniądze (0 zł!) i najłagodniejsze zobowiązania inwestycyjne (żadne!) Dokumentacja przetargowa określi, na ile to im sie uda. A jest kilka czynników, które mogą stymulować do wysokiej licytacji: ceny minimalne, stopa postąpienia w licytacji, paczkowanie częstotliwości, łączność postępowań na różne częstotliwości, możliwość elastycznej alokacji ofert itp. Do UKE należy, jak wykorzysta te narzędzia.