Czy presja migracyjna na granicy Polski z UE może zostać zatrzymana? Czy UE czegoś się nauczyła z kryzysu migracyjnego w 2015 roku?
Oczywiście można to zatrzymać. Może to zrobić jedna osoba – Łukaszenko. Tylko on to kontroluje. Jeśli mówimy o lekcjach z 2015 roku, to w porównaniu z tamtym wielkim kryzysem migracyjnym różnica jest ogromna. Wtedy był to organiczny strumień migracji. Nawet drogi wykorzystywane przez imigrantów miały sens: Włochy, Grecja, Bałkany. Tym razem próba dotarcia do Europy Zachodniej naokoło przez Rosję i Białoruś, a potem Litwę, Łotwę i Polskę – pokazuje, że to sztuczny kryzys. To po prostu chęć ukarania tych trzech krajów za ich stosunek do Białorusi. To się układa w pewną sekwencję. Pamiętamy rok temu protesty po wyborach na Białorusi, potem sankcje unijne wobec Białorusi, następnie uziemienie w Mińsku samolotu z aktywistami na pokładzie, potem znów unijne sankcje. I teraz mamy odpowiedź białoruską na nie.
Mówi pan, że tylko jeden człowiek może to zatrzymać. Ale czy UE ma jakiekolwiek instrumenty, żeby na niego wpłynąć?
UE może zaostrzyć sankcje, może uniemożliwić Belavii leasingowanie samolotów, co utrudni transportowanie imigrantów do Mińska
Zdecydowanie tak. Jeśli Łukaszenko decyduje się na takie działania, żeby ukarać swoich północnych i zachodnich sąsiadów, członków UE, jest to najlepszy dowód na to, że sankcje działają. UE może zaostrzyć sankcje, może uniemożliwić Belavii leasingowanie samolotów, co utrudni transportowanie imigrantów do Mińska. Warte podkreślenia jest, że istnieje powód, dla którego przywódca białoruski wybiera Polskę na cel swoich ataków, a migrację jako broń. Po pierwsze, on wie, że migracja to bardzo ważny temat dzielący UE. Po drugie, ma świadomość, że relacje Polski z UE już są bardzo napięte. Rozumie, że zmuszanie Warszawy do określonych reakcji – np. Polska już jest oskarżana o wypychanie imigrantów ze swojego terytorium – dodatkowo pogarsza te relacje. To strategia. Widzieliśmy to przedtem w wykonaniu Rosji – próby dzielenia Zachodu. Teraz Łukaszenko robi to z Polską i UE, wykorzystując istniejące napięcia.