Polityk kontra polityk, czyli o granicach swobody wypowiedzi w debacie

Charakterystyczną cechą polskiego życia politycznego jest to, że nasi „wybrańcy narodu” nader chętnie korzystają z wolności słowa, równocześnie bardzo łatwo czując się dotkniętymi pomówieniami – uważa Grzegorz Roch Bajorek, doktorant na WPiA, Uniwersytet Warszawski

Aktualizacja: 05.02.2008 09:35 Publikacja: 05.02.2008 00:35

Red

Jeśli chodzi o obronę przed atakiem słownym, polskie prawo zapewnia szeroką (art. 24 kodeksu cywilnego oraz 212 kodeksu karnego), jeśli nie nadmierną, ochronę. Jednak to przede wszystkim Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu (którego wyroki wiążą także Polskę) określa na podstawie konkretnych precedensów, kiedy i gdzie kończy się wolność słowa gwarantowana przez art. 10 europejskiej konwencji praw człowieka i podstawowych wolności.

Normując granice swobody wypowiedzi na kontynencie europejskim Trybunał zazwyczaj jest bardziej liberalny niż sądy krajowe. Od z górą 30 lat, od sprawy Handyside przeciwko Wielkiej Brytanii (1976), Trybunał bierze w ochronę także wypowiedzi szokujące. Według niego polityk musi być przygotowany na większą krytykę niż zwykły obywatel. W przeszłości Trybunał zezwalał na nazwanie polityka „idiotą”, „bufonem” i „groteskową figurą”.

Podstawą do takiej filozofii orzekania przez Trybunał było równoczesne założenie, że wybranemu reprezentantowi społeczeństwa wolno powiedzieć więcej niż innym, co miało kompensować narażenie go na większą krytykę. Należy też zauważyć, że o polityku nie można powiedzieć wszystkiego. W niedawno zakończonej sprawie Lindon i inni przeciwko Francji (2007) Trybunał uznał za słuszne ukaranie pisarza, który w na poły fikcyjnej książce nazwał kontrowersyjnego polityka Jean-Marie Le Pena „wampirem żywiącym się krwią elektoratu”. Sędziowie ze Strasburga zaznaczyli w wyroku, że nawet polityk zasługuje na obronę dobrego imienia.

W świetle powyższego spór między dwoma politykami z perspektywy orzecznictwa Trybunału to arcyciekawe zagadnienie prawne. Mamy wówczas bowiem do czynienia z konfliktem dwóch praw chronionych przez konwencję: wolności słowa (art. 10) i poszanowania prywatności (art. 8). W dodatku sytuacja komplikuje się, gdyż uczestniczą w sporze podmioty, które mają prawo do większej niż przeciętna swobody wypowiedzi. Czy zatem możliwe jest sprawiedliwe wyznaczenie w takim przypadku granic swobody wypowiedzi na gruncie orzecznictwa strasburskiego?

Wydaje się, że tak. Jeśli nawet nie można dokładnie wskazać, kiedy polityka za obrazę innego polityka można skazać, można przynajmniej określić, kiedy skazywać się go nie powinno. Istnieją dwie okoliczności, które należy uwzględnić. Po pierwsze: to, czy osoba wypowiadająca zarzuty miała do tego podstawy (coś, co potocznie nazywamy racją moralną). W sprawie Brasilier przeciwko Francji (2006) Trybunał uwolnił skarżącego od zarzutów zniesławienia rywala do fotela mera, ponieważ istotnie, podczas wyborów (co głosił powód Brasilier) doszło w urzędzie nadzorowanym przez konkurenta do nadużyć wyborczych. Podobnie w sprawie Malisiewicz Gąsior przeciwko Polsce (2006) Trybunał uznał, że powódka miała prawo oskarżać oponenta, byłego marszałka Sejmu, o nadużycie stanowiska. Jej rozgoryczenie, zdaniem Trybunału wynikające z niesprawiedliwego potraktowania jej przez prokuraturę, usprawiedliwiało ostrość użytych przez nią słów.

Drugim argumentem na rzecz nieskazywania polityka za słowo jest okoliczność, że drastyczna wypowiedź padła w toku gwałtownej polemiki. Już wcześniej, przy okazji sprawy Nielsen i Johnsen przeciwko Norwegii (1999), Trybunał był zdania, że osoba, która wdała się w spór, ma prawo do ostrej riposty słownej w odpowiedzi na równie ostre zarzuty.

Bezpośrednio prawo do riposty politykowi przyznał Trybunał w innej sprawie, Sanocki przeciwko Polsce (2007). Trybunał uznał, że burmistrz, któremu gazeta zarzucała niegospodarność, miał prawo „odszczeknąć” się krytykom, nazywając styl pisarski gazety mianem „bolszewickiego dziennikarstwa”.

Wreszcie chciałbym zwrócić uwagę na często pomijaną w doktrynie sprawę Pakdemirli przeciwko Turcji (2005). W tej sprawie oskarżonym był poseł, który znieważył prezydenta Turcji na konferencji prasowej. Jednym z czynników, które Trybunał wziął pod uwagę, przyznając rację skarżącemu (że ingerencja władz nie była konieczna w demokratycznym społeczeństwie), było, iż obaj politycy to wieloletni adwersarza na scenie politycznej i bardzo często się wzajemnie krytykowali.

Myślę, że powyższą tezę powinno wziąć sobie do serca wielu rodzimych polityków, zanim zdecydują się pozwać kolegę posła (lub inną personę) o zniesławienie. Tym bardziej że w tym samym wyroku Pakdemirli Trybunał trzeźwo zauważył, że w niektórych sytuacjach bardzo trudno odróżnić, gdzie w wypowiedzi kończy się wkład do debaty publicznej, a zaczyna osobisty atak. Niemożność precyzyjnego wytyczenia takiej granicy kazałaby z ostrożnością podchodzić przez sądy do szafowania wyrokami na niekorzyść mówców, którzy są politykami. Szczególnie że, jak zostało wcześniej powiedziane, w debacie politycznej ograniczenie swobody wypowiedzi powinno być wyjątkiem, a nie regułą.

Jeśli chodzi o obronę przed atakiem słownym, polskie prawo zapewnia szeroką (art. 24 kodeksu cywilnego oraz 212 kodeksu karnego), jeśli nie nadmierną, ochronę. Jednak to przede wszystkim Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu (którego wyroki wiążą także Polskę) określa na podstawie konkretnych precedensów, kiedy i gdzie kończy się wolność słowa gwarantowana przez art. 10 europejskiej konwencji praw człowieka i podstawowych wolności.

Normując granice swobody wypowiedzi na kontynencie europejskim Trybunał zazwyczaj jest bardziej liberalny niż sądy krajowe. Od z górą 30 lat, od sprawy Handyside przeciwko Wielkiej Brytanii (1976), Trybunał bierze w ochronę także wypowiedzi szokujące. Według niego polityk musi być przygotowany na większą krytykę niż zwykły obywatel. W przeszłości Trybunał zezwalał na nazwanie polityka „idiotą”, „bufonem” i „groteskową figurą”.

Pozostało 82% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów