Sprawa jaka trafiła na wokandę Sądu Apelacyjnego w Katowicach dotyczyła dwóch działaczy związkowych, a dokładniej słów jakie padły na jednym z zebrań w maju 2011 roku.
Początek konfliktu pomiędzy Łukaszem B., a Radosławem B. (imiona fikcyjne) miał miejsce jednak pięć lat wcześniej. W 2006 roku Łukasz B. był podejrzewany o zawiadomienie dyrekcji zakładu, że jeden z liderów związkowych znajduje się w pracy pod wpływem alkoholu. Jak można się było spodziewać, wywołało to negatywny stosunek jego kolegów. Jeden z nich powiedział wprost, że Łukasz B. powinien popełnić samobójstwo. Mężczyzna złożył wtedy wypowiedzenie na ręce właśnie Radosława B., a w nim opisał to zdarzenie. Po rozmowie z dyrekcją i zagwarantowaniu, że wróci na wcześniej zajmowane stanowisko cofnął swoje wypowiedzenie.
Słowa o samobójstwie wróciły podczas wspomnianego na wstępie Walnego Zebrania Związku Zawodowego, w którym uczestniczyło około 40 delegatów. Zebranie prowadził Radosław B., który był wówczas wiceprezesem związku. Łukasz B. był aktywny, stawiał zarządowi zarzuty i zadawał niewygodne pytania. W pewnym momencie wiceprezes powiedział do niego: „Ł. nie będziesz straszył, jak kiedyś, że popełnisz samobójstwo".
Na te słowa nikt poza Łukaszem B. nie zareagował, ale mężczyzna poczuł się nimi dotknięty. Wystąpił z pozwem za naruszenie dóbr osobistych. Domagał się przeprosin we wszystkich zakładowych mediach oraz 10 tys. zł na rzecz Urzędu Pracy w T. i 5 tys. zł na rzecz jednej z lokalnych radiostacji.
Sąd Okręgowy w Katowicach nie dopatrzył się jednak w opisanej sytuacji naruszenia dóbr osobistych. Jak wyjaśniono „zebranie związkowe jest miejscem specyficznym, w którym spotyka się ograniczona ilość osób o najczęściej zdecydowanych poglądach, które dążąc do określonego celu nie przebierają w słowach", dlatego „osoba decydująca się uczestniczyć w tego typu działalności musi liczyć się z gwałtownym niekiedy przebiegiem zdarzeń oraz impulsywnością działań".