Tak wynika z wyroku Sądu Apelacyjnego w Szczecinie z 13 maja 2015 r. (sygn. akt I ACa 17/15).
Dominik M. (dane zmienione) domagał się przeprosin oraz 15 tys. zł zadośćuczynienia od wydawcy czasopisma, w którym opublikowano obraźliwy dla niego – jak twierdził - artykuł. W jego ocenie przeciętny czytelnik mógł z treści artykułu wywnioskować, że Dominik M. jest pedofilem lub przyznaje się do skłonności pedofilskich, gdy tymczasem jest to nieprawdą. M. jest osobą publiczną, działa w organizacjach pozarządowych zajmujących się tematyką praw mniejszości seksualnych w Polsce, organizuje imprezy masowe, angażuje się także w działalność na rzecz praw osób z niepełnosprawnościami. Od 10 lat prowadzi także pod pseudonimem własny blog.
Jak twierdził powód, publikacja w tygodniku naruszyła jego dobre imię, godność oraz więź emocjonalną z rodziną. Redakcja opublikowała wprawdzie nadesłane sprostowanie, lecz dokonała ingerencji w jego treść, co zdaniem powoda jest bezprawne i niezgodne z dobrym obyczajem dziennikarskim.
Wydawca nie odpowiedział na pozew, nie stawił się także na rozprawę. Sąd Okręgowy wydał zaoczny wyrok, w którym uznał jednak, że wydawnictwu nie sposób zarzucić bezprawnego naruszenia godności Dominika M.
- Powód nie może domagać się uwzględnienia jego roszczenia o ochronę dóbr osobistych, w sytuacji, gdy w swoim blogu używa określeń, iż jest pedofilem i „jest mu z tym dobrze", traktując to jako przekaz literacki, czy też domaga się dyskusji o pozytywnych aspektach pedofilii, czy też bagatelizuje, jako całkowicie nieszkodliwe społecznie zjawisko efebofilii, zaś jego blog jest wprost zasypany określeniami wulgarnymi czy też obscenicznymi – uznał Sąd.