Gościem programu #RZECZoPRAWIE Anny Wojdy była Anna Cichońska, adwokat z kancelarii Kochański Zięba i Partnerzy.
Sąd Najwyższy wydał wyrok w procesie między Romanem Giertychem a wydawcą portalu fakt.pl, spółką Ringier Axel Springer Polska. Chodziło o komentarze, jakie w 2010 r. ukazały się pod artykułem, w którym autor pisał, że Roman Giertych chce odebrania immunitetu Kaczyńskiemu. Orzeczenie dotyczy więc odpowiedzialności wydawców, administratorów stron internetowych za obraźliwe wpisy internautów. Dlaczego ten wyrok jest ważny? – zapytała Anna Wojda swojego gościa.
- Z dwóch powodów. Po pierwsze SN wskazał, jaka jest podstawa prawna odpowiedzialności administratora za treści naruszające czyjeś dobra osobiste. Po drugie pojawiła się kwestia postępowania dowodowego. Otóż z wyroku wynika, że wydawca, który dokłada mniej staranności w działaniach zapobiegających naruszaniu cudzych dóbr ma lepszą pozycję niż ten, który moderuje wpisy na swoich stronach – powiedziała Anna Cichońska.
Jak poinformowała prawniczka, w sprawie Roman Giertych przeciwko Ringier Axel Springer Polska zostały przeprowadzone dowody wykazujące, że wydawca przewidział w regulaminie procedurę postępowania z obraźliwymi wpisami. Zastrzegł, że będą one moderowane i usuwane. Wprowadził nawet narzędzie do premoderacji - automatyczny system wyszukiwania słów obelżywych czy obraźliwych, który usuwał te słowa z treści wpisu przed publikacją. Zatrudniał również postmoderatorów usuwających wpisy po zgłoszeniu od osób, które poczuły się nimi dotknięte. Obok każdego wpisu znajdowała się ikona pozwalająca w bardzo wygodny sposób zgłosić zastrzeżenia: wystarczyło w nią kliknąć, aby moderator dostał sygnał, że wpis powinien być objęty szczególną uwagą.
- Roman Giertych nie skorzystał z tego narzędzia, od razu wniósł przeciw wydawcy pozew o ochronę dóbr osobistych. Wydawca fakt.pl klient zablokował usunął komentarze. Istota sporu sprowadzała się do odpowiedzi na pytanie, jakie przepisy mają zastosowanie w tego typu sprawach. Ringier Axel Springer Polska bazował na przepisach o hostingu, czyli ustawie o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Art. 15 tej ustawy wskazuje, że administratorzy stron nie mają prawnego obowiązku aktywnego poszukiwania bezprawnych treści na tych stronach, a jedynie reagować w przypadku otrzymania powiadomienia, że dany wpis ma niedopuszczalną treść. Axel nie miał więc obowiązku wprowadzać systemu wyłapującego obraźliwe treści. Od odpowiedzialności za obraźliwy wpis administrator może się uchylić wykazując, że nie miał wiedzy o tym wpisie, a gdy się dowiedział – usunął go niezwłocznie - wyjaśniała prawniczka.