Prezes UODO, odnosząc się do wyroku TSUE w sprawie czeskiej, zwrócił uwagę ministra ds. Unii Europejskiej na konieczność zmiany przepisów o dostępie do informacji publicznej. Mirosław Wróblewski nie przedstawia tu jednak konkretnych postulatów, lecz wskazuje, że obecna treść art. 5 ust. 2 ustawy o dostępie do informacji publicznej nie zapewnia autonomii informacyjnej osobie, której dane znajdują się na dokumencie objętym tą informacją. A przez to administrator nie wie, czy jego działanie lub zaniechanie w zakresie udostępnienia informacji jest zgodne z przepisami RODO. Prezes UODO zwraca przy tym uwagę, że choć sama ustawa nie zawiera odesłań do RODO, to zgodnie z orzecznictwem sądowym ochrona danych wywodzi się z prawa do prywatności, które jest powodem ograniczenia dostępu do informacji publicznej, wskazanym we wspomnianym art. 5.
Prezes UODO nie przedstawia propozycji konkretnych rozwiązań, a jedynie zwraca uwagę, że kwestia ta wymaga uregulowania. We wspomnianym wyroku TSUE potwierdził bowiem, że udostępnienie imienia, nazwiska, podpisu i danych kontaktowych osoby fizycznej reprezentującej osobę prawną stanowi przetwarzanie danych osobowych, a prawo unijne nie sprzeciwia się regulacjom krajowym stanowiącym, że administrator musi poinformować taką osobę i skonsultować się z nią przed przekazaniem dokumentów wnioskującemu, chyba że jest to niemożliwe albo wymaga zbyt dużego wysiłku.
Czy należy konsultować udostępnienie informacji publicznej z osobą, której dane znajdują się w dokumencie?
– Moim zdaniem problem zasygnalizowany przez prezesa UODO jest bardziej złożony, niż wynika to z jego pisma – tłumaczy adw. prof. Grzegorz Sibiga, partner w kancelarii Traple, Konarski, Podrecki i Wspólnicy. – Zmiany w ustawie o dostępie powinny wprowadzać jak najbardziej konkretne relacje między tymi dwoma prawami, ale najlepiej także określić tryb, w jakim będzie realizowane prawo do ochrony danych osobowych przy udostępnianiu informacji publicznej – podkreśla.
Dodaje przy tym, że prezes UODO nadinterpretuje wyrok TSUE w zakresie, w jakim twierdzi, że z orzeczenia wynika konieczność skonsultowania się osobą fizyczną przed ujawnieniem jej danych osobowych na podstawie przepisów o dostępie do dokumentów urzędowych. Takiego obowiązku wyrok nie przewiduje, gdyż odnosi się on do prawa czeskiego. Każdy kraj członkowski ustala swoje przepisy wyważające te dwa prawa, a Polska po przyjęciu RODO w ogóle tego nie uczyniła.
– Wartość wyroku TSUE polega na tym, że pierwszy raz w unijnym orzecznictwie zawarta została wskazówka co do ważenia tych dwóch praw – tłumaczy Grzegorz Sibiga. – Otóż według Trybunału obowiązki związane z ochroną danych osobowych nie mogą nieproporcjonalnie ograniczać prawa do informacji. Te nieproporcjonalne ograniczenia mogą polegać na wymogu poinformowania osoby, której dane dotyczą, lub konsultowania się z nią, podczas gdy w praktyce okazuje się to niemożliwe, lub wymaga włożenia niewspółmiernie dużego wysiłku – dodaje.