Parlament Europejski przyjął już akt o usługach cyfrowych, ograniczający wykorzystywanie przez gigantów cyfrowych danych użytkowników internetu do celów marketingowych. Nasz resort sprawiedliwości przedstawił zaś nową wersję ustawy o ochronie wolności słowa. Co to oznacza dla użytkowników internetu i firm robiących biznes w wirtualnej rzeczywistości?
    Oznacza to spore zmiany. Prace nad rozporządzeniem o usługach cyfrowych, określanym nieraz jako nowa konstytucja internetu, przyspieszyły i jestem przekonany, że w czasie francuskiej prezydencji w Radzie UE te przepisy nabiorą ostatecznego kształtu. A przewidują gruntowne zmiany w reklamie internetowej, a co za tym idzie – również w zasadach przetwarzania danych osobowych użytkowników internetu. Z drugiej strony obawiam się, że zanim te przepisy wejdą w życie, to w Polsce – wbrew jednoznacznie negatywnemu stanowisku środowisk internetowych – zacznie obowiązywać ustawa o ochronie wolności słowa w internetowych serwisach społecznościowych, która dubluje część unijnych rozwiązań. Czytając ostatnią wersję projektu resortu sprawiedliwości, można dojść do wniosku, że te przepisy są wymierzone przede wszystkim w Facebooka i Twittera. Z ostatniego spotkania zespołu parlamentarnego ds. obrony wolności słowa i wypowiedzi wiceministra sprawiedliwości Sebastiana Kalety wynika, że projekt ma być dalej procedowany. Moim zdaniem to niepotrzebne, lepiej by było, aby polski rząd skoncentrował się na pracach nad aktem o usługach cyfrowych, tym bardziej że tzw. ustawa wolnościowa i tak będzie musiała zostać uchylona po wejściu w życie unijnych regulacji.