Polska droga do wzrostu gospodarczego

- Ograniczenie barier inwestycyjnych jest dziś bardziej istotne niż zapewnienie dodatkowego strumienia finansowego – pisze ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej

Publikacja: 06.08.2008 07:10

Polska droga do wzrostu gospodarczego

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Red

O statnio profesor Stanisław Gomułka nakreślił najważniejsze wyzwania stojące przed polską gospodarką. Przeprowadził analizę w dwóch segmentach. Przede wszystkim, wskazał, co należałoby zrobić, aby trwale podnieść tempo wzrostu gospodarczego w długim okresie. Przedstawił też pakiet działań, które pozwoliłyby uniknąć cyklicznego spowolnienia wzrostu gospodarczego.

W ogromnej mierze podzielam przedstawioną diagnozę i uważam, że lista przedstawionych rozwiązań jest trafna. Chciałbym zwrócić uwagę na aspekty, które wydają mi się istotne dla pełnego zrozumienia mechanizmów wskazanych przez profesora Gomułkę. Skupię się przy tym na pierwszym pytaniu, bo ma charakter strategiczny i w tym sensie wydaje się ważniejsze, także w kontekście integracji Polski ze strefą euro.Autor słusznie zwrócił uwagę – co często niestety umyka w naszych dyskusjach na temat polityki gospodarczej – że kluczem do tego, aby Polska gospodarka rozwijała się w długim okresie szybciej niż do tej pory, jest zwiększenie udziału inwestycji w dochodzie narodowym. Wskazał na trzy główne drogi (modele wzrostu) wiodące do tego celu: zwiększenie bezpośrednich inwestycji zagranicznych, silny wzrost oszczędności krajowych i zwiększenie importu oszczędności zagranicznych w drodze przyjęcia euro.

Kluczowym powodem ograniczenia wzrostu (tzw. binding constraint to growth) w Polsce jest więc według autora problem finansowania. Zwiększenie dostępnych środków podniesie udział inwestycji w PKB i podniesie potencjalne tempo wzrostu. Wydaje się, że jest to warunek niewystarczający. Chociaż jestem pewien, że autor jest tego świadomy, to jednak warto kwestię tę naświetlić bliżej, gdyż ma ona nie tylko znaczenie teoretyczne, ale pozwala precyzyjniej nakreślić pakiet niezbędnych działań w polityce gospodarczej.

Polska jest gospodarką doganiającą, o niskim poziomie zasobów kapitałowych, relatywnie niskim poziomie płac i wysokiej krańcowej stopie produktywności kapitału

Warto wykorzystać stworzone przez profesora Rodrika, wybitnego ekonomistę z Uniwersytetu Harvarda, ramy koncepcyjne dla analizy mechanizmów wzrostu gospodarczego. Dzieli on gospodarki na dwa typy – te, dla których głównym ograniczeniem wzrostu jest niedostateczny dostęp finansowania, oraz te, dla których ograniczeniem wzrostu jest niedostateczny popyt inwestycyjny. Pierwszy typ to gospodarka, w której istnieją możliwości realizacji wielu atrakcyjnych inwestycji o wysokiej stopie zwrotu, ale brakuje środków na ich sfinansowanie. Drugi typ to gospodarka, w której dostępne zasoby nie są dostatecznie wykorzystywane, bo nie ma możliwości realizacji atrakcyjnych projektów inwestycyjnych.

Kluczowa różnica polega na tym, że w przypadku drugiego typu gospodarki zwiększenie dostępności finansowania nie wpłynie znacząco na zwiększenie udziału inwestycji. Krzywa inwestycji jest w takiej gospodarce pionowa i jedynym skutkiem obniżenia stopy procentowej będzie zwiększenie konsumpcji i spadek oszczędności krajowych. Powyższe ujecie ma charakter modelowy, przez co stanowi znaczne uproszczenie rzeczywistości. Niemniej jednak wydaje się, że powyższy model koncepcyjny dość dobrze oddaje podstawowe, wyraźnie różniące się źródła barier wzrostu gospodarczego. Nawet jeśli w drugim typie gospodarki funkcja inwestycji nie jest w pełni pionowa, to na pewno elastyczność inwestycji względem stopy procentowej jest znacznie niższa niż w pierwszym typie gospodarki. Oba typy mogą też występować w jednym kraju.

Przykładami, które się nasuwają, są południowe i północne Włochy, wschodnie i zachodnie Niemcy czy południowa i północna Anglia. Zróżnicowanie w poziomie długookresowego wzrostu utrzymuje się tam, pomimo że są to kraje wysoko rozwinięte, charakteryzujące się znacznym poziomem oszczędności krajowych oraz łatwym dostępem do oszczędności zagranicznych, a w ich ramach funkcjonuje pełna unia walutowa. Morze dostępnych oszczędności nie jest w stanie przełamać bariery silnych efektów aglomeracyjnych oraz niekorzystnych różnic w poziomie jednostkowych kosztów pracy.

W dyskusji na temat wzrostu PKB w Polsce kluczową sprawą jest odpowiedź na pytanie, jaki typ gospodarki dominuje u nas. Nie jest to żaden z tych dwóch czystych modeli, lecz ich kombinacja. Polska jest gospodarką doganiającą, o niskim poziomie zasobów kapitałowych oraz związanym z tym relatywnie niskim poziomie płac i wysokiej krańcowej stopie produktywności kapitału. Z drugiej strony problem finansowania nie wydaje się u nas wcale szczególnie palący. Realne stopy procentowe są przecież bardzo niskie.

Przez dłuższy czas zastanawialiśmy się też nad paradoksem występowania gigantycznego poziomu depozytów bankowych firm i jednocześnie ich niskiej aktywności inwestycyjnej. Innym przykładem na to, że finansowanie nie stanowi u nas ograniczenia aktywności inwestycyjnej, jest wspomniany przez profesora Gomułkę problem funduszy UE. Mamy dostęp do ogromnego zasobu środków, których nie jesteśmy w stanie skutecznie zaabsorbować. A przecież nikt nie ma wątpliwości, że przy aktualnym poziomie rozwoju infrastruktury produktywność inwestycji publicznych w tym sektorze powinna być wysoka. I co najbardziej przykre, mamy w Polsce dość spory kapitał ludzki i intelektualny – młodych, sprawnych i dobrze wykształconych ludzi – który poprzez masową emigrację inwestowany jest za granicą, opierający się na strumieniu dochodów nieodpowiadających faktycznemu potencjałowi.

Dlatego wydaje się, że akcentowanie problemu finansowania jako głównej bariery wzrostu gospodarczego w Polsce nie jest w pełni uzasadnione, a być może nawet mylące. Warunkiem koniecznym do tego, aby zwiększone finansowanie przełożyło się na wyższy poziom inwestycji i w konsekwencji na wzrost gospodarczy, jest zniesienie barier inwestycyjnych. Kluczowe są dwie sprawy. Po pierwsze, poprawa tzw. klimatu inwestycyjnego w sektorze prywatnym. Składa się na to wiele różnorodnych czynników, zarówno o charakterze mikroekonomicznym i instytucjonalnym (jak poprawa jakości i egzekucji prawa, rozluźnienie regulacji ograniczających zakładanie i prowadzenie działalności), jak i makroekonomicznym, wspierających konkurencyjność kosztową i płacową firm. Po drugie, zwiększenie wydolności administracji, zarówno w wąskim kontekście absorpcji funduszy UE, jak i w szerszym kontekście poprawy jakości rządzenia – zdolności aparatu państwowego do wyznaczania i realizacji strategicznych celów. Dobrym przykładem na skuteczność reform jest Irlandia. Jej sukces oparty był na działaniach mających na celu poprawę klimatu inwestycyjnego. Po inicjującej nominalnej dewaluacji kursu w drodze paktu społecznego prowadzono politykę płacową, która pozwoliła znacznie obniżyć i utrzymywać na stabilnym poziomie realny kurs walutowy obliczany na bazie jednostkowych kosztów pracy. Wzrost płac ograniczony został również w sektorze publicznym w zamian za obietnicę obniżenia obciążeń fiskalnych zarówno dla pracobiorców, jak i pracodawców. Usprawniono otoczenie biznesu przez reformę regulacji, a także reformę administracji. Stworzono sprawną agencję obsługującą inwestycje zagraniczne i przeniesiono te doświadczenia na inne obszary działań państwa.

Warunkiem koniecznym do tego, aby zwiększone finansowanie przełożyło się na wyższy poziom inwestycji i na wzrost PKB, jest zniesienie barier inwestycyjnych

Te uwagi są szczególnie istotne z punktu widzenia integracji Polski ze strefą euro. To prawda, że przyjęcie tej waluty wpłynie na obniżenie stopy procentowej i ułatwi dostęp do oszczędności zagranicznych. Ale oparcie na tym efekcie strategii rozwoju nie wystarcza, a nawet może być niebezpieczne. Zasadnicze pytanie brzmi: czy import zagranicznych oszczędności wykorzystany zostanie na konsumpcję czy na inwestycje. Bez ograniczenia barier po stronie inwestycji, zarówno w sektorze prywatnym, jak i publicznym, napływ zagranicznego kapitału sfinansuje raczej – jak to było w Portugalii – krótkotrwały boom konsumpcyjny, prowadząc do podwyższonej inflacji i przewartościowania realnego kursu walutowego, podcinając tym samym podstawy wzrostu gospodarki. Byłby to dla Polski niewątpliwie najgorszy z możliwych scenariuszy, gdyż możliwości dostosowawcze – po wyeliminowaniu wpływu na kształtowanie nominalnego kursu walutowego – będą znacznie utrudnione.

Ograniczenie barier inwestycyjnych wydaje się dziś znacznie bardziej istotne niż zapewnienie dodatkowego strumienia finansowego. Jest tak także dlatego, że poza wspieraniem działalności inwestycyjnej krajowych firm będzie to sprzyjać napływowi inwestycji zagranicznych, które są realnym transferem kapitału wiedzy i technologii. Reformy te powinny być wsparte działaniami mającymi na celu zwiększenie poziomu oszczędności, najlepiej krajowych, bo nawet jeśli nie będą one zapalnikiem wzrostu, to będą łagodzić ograniczenia po stronie bilansu płatniczego. Gdyby przyjąć taką strategię to – przy osiągniętym przez gospodarkę stanie stabilności makroekonomicznej, perspektywie przyjęcia euro oraz relatywnie wysokim poziomie kapitału intelektualnego – Polska ma szansę na ogromny sukces.

Autor jest adiunktem w INE PAN i SGH, dyrektorem Biura ds. Integracji ze Strefą Euro NBP. Artykuł wyraża osobiste poglądy autora.

Dane gospodarcze
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Dane gospodarcze
Dług publiczny Polski pobił kolejny rekord
Dane gospodarcze
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński
Dane gospodarcze
Produkcja przemysłowa w Niemczech spadła w październiku. Rząd uspokaja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Dane gospodarcze
Zagadkowy komunikat RPP. Rząd chciał rozwiać niepewność, wyszło inaczej