Z danych GUS i Ministerstwa Pracy wynika, że w ciągu miesiąca bezrobocie zmniejszyło się z 11 proc. w kwietniu do 10,8 proc. w maju. Ale spadek ten wynika z tego, że do urzędów trafiło ok. 218,7 tys., a wyrejestrowano z nich ok 255,2 tys. osób. Ale z tego ćwierć miliona osób tylko 75,3 tys. dostało pracę na wolnym rynku. Na dodatek w większości przypadków są to prace sezonowe.
Z pozostałych ok. 21 tys. osób otrzymało propozycje zatrudnienia przy robotach publicznych i pracach interwencyjnych. Prawie 44 tys. wykreślono z rejestrów, bo zaczęli staże i stypendia, a 76 tys. utraciło status bezrobotnego, bo nie potwierdzali gotowości do pracy. Pozostali albo sami rezygnowali z bezrobocia, albo dostali inne świadczenia.
– Nie powinno się oceniać sytuacji na rynku pracy, podając tylko wysokość stopy bezrobocia, jak zwykle robią to politycy – przypomina Adam Ambrozik, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich. I dodaje: – Trzeba przy tym patrzeć też na to, co się dzieje z zatrudnieniem w sferze przedsiębiorstw.
Te niestety w maju po raz czwarty spadło. I choć majowy przeciętny spadek zatrudnienia w firmach, gdzie pracuje powyżej dziesięciu osób wyniósł 5,3 proc. w skali roku, to są branże, gdzie jest dużo gorzej. Z danych GUS wynika, że w firmach produkujących odzież w ciągu roku zlikwidowano co szóste miejsce pracy. A w przedsiębiorstwach produkujących samochody, przyczepy i naczepy co siódme. Zaś spadki w branży meblarskiej to 8 proc., nieco mniejsze są w przedsiębiorstwach produkujących maszyny i urządzenia (6,6 proc.) oraz wyroby z gumy i tworzyw sztucznych (6 proc.).
– Dla oceny sytuacji na rynku pracy najbardziej wiarygodne są teraz informacje z przemysłu – dodaje Maria Drozdowicz-Bieć, prof. SGH – bo firmy przemysłowe najbardziej odczuwają kryzys. – Jednak największe nasilenie bezrobocia mamy przed sobą, gdy wygasną prace sezonowe, czyli na przełomie tego i przyszłego roku – prognozuje ekonomistka.
[srodtytul]Pakiet niezgody[/srodtytul]