Opozycja w kłopocie. Campus to nie cała Polska

Łatwiej uciekać w ideologię, niż powiedzieć Polakom, jak uczynić ich ojczyznę bardziej zasobną i socjalnie bezpieczną. U progu nowego sezonu politycznego przekonuje nas o tym opozycja.

Aktualizacja: 03.09.2021 19:03 Publikacja: 03.09.2021 10:00

Donald Tusk wśród młodych

Donald Tusk wśród młodych

Foto: Jacek Domiński

Nałożenie się terminów Campusu Polska i kryzysu uchodźczego jest czymś co najmniej symbolicznym. Ostatnio częściej pisałem o problemach obozu władzy, paraliżowanego kłopotami z parlamentarną większością i z przeforsowaniem Polskiego Ładu. Tym razem inaugurację nowego sezonu politycznego wypada przynajmniej zacząć od problemów opozycji.

To idzie młodość

Campus, widowiskowy zjazd tysiąca młodych ludzi w olsztyńskim miasteczku akademickim, miał być początkowo czymś innym, niż okazał się ostatecznie. Inauguracja ruchu społecznego z Rafałem Trzaskowskim jako liderem zmieniła się w spotkanie młodzieży z liderami Platformy Obywatelskiej. Zamiast gubienia partyjnego ogona były apele, aby młodzież pomogła partii, a przy okazji widowiskowe demonstracje jedności Donalda Tuska ze spętanym w swoich ambicjach Trzaskowskim.

Czytaj więcej

Campus Polska Przyszłości: Debata Trzaskowski - Tusk na początek

Ale zarazem miało to być coś więcej. Główna partia opozycji przypomniała za jego pomocą o swoich związkach z młodym pokoleniem. Zafundowała nam przynajmniej imitację obywatelskości. Zresztą może nawet nie imitację, bo przecież te masy młodych ludzi to często w swoich środowiskach autentyczni aktywiści różnych tematów i spraw. Wyborcza rola najmłodszych roczników nie jest z powodu demografii kluczowa w perspektywie najbliższych wyborów. Ale fakt, że rządząca prawica przegrała walkę o rząd dusz następnych pokoleń, poniekąd sama ze sobą, nie podlega dyskusji.

Zarazem z perspektywy progresywnych mediów miała to być także lekcja dla samej Platformy. „Gazeta Wyborcza” eksponowała pewne rozczarowanie młodej widowni nieklarownymi podobno odpowiedziami Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego na temat związków partnerskich (a właściwie małżeństw jednopłciowych, bo o nie zapytał jeden z młodych ludzi, dostając burzliwe oklaski). „Młodzi wyklaskiwali: jesteśmy już w innym miejscu, z innymi przekonaniami, chodźcie za nami, nadążajcie” – to cytat z tego organu. Liberalne portale relacjonowały w podobnym tonie.

Łamańce o imigrantach

Ale co charakterystyczne, tak naprawdę największą kontrowersję pierwszego dnia Campusu, kiedy Tusk i Trzaskowski debatowali z młodzieżą, wzbudził temat imigrantów. Po długich wystąpieniach na ten temat jednego i drugiego inny młody człowiek, wciąż nieukontentowany, zarzucił obu politykom, że ich objaśnienia tej kwestii są nieklarowne i niespójne.

Nie wiem, czy on i jego koledzy obecni na Campusie Polska uważają, że obaj liderzy KO-PO powinni wezwać do zniszczenia zasieków na granicy z Białorusią wedle recepty Bartosza Kramka z Fundacji Otwarty Dialog i obrzucić polskich pograniczników obelgami na wzór Władysława Frasyniuka. Wiem jednak, że technicznie rzecz biorąc, sama ta uwaga o kluczeniu była trafna.

Wiem też, że prawie 55 proc. Polaków nie chce otwarcia granic przed imigrantami, a tylko 38 proc. jest zdania przeciwnego (z czego jedynie nieco ponad 7 proc. zdecydowanie). Możliwe, że młodzi ludzie są w swej większości za otwieraniem granic. Ale rzecz w tym, że młodzi ludzie często w różnych kwestiach dojrzewają. Kiedy lęk przed zdeprecjonowaniem granicznych sprintów posła Franka Sterczewskiego, ba, przed mocniejszym odcięciem się od Kramka, zaczyna paraliżować starych politycznych wyjadaczy, możemy pytać o ich polityczną skuteczność.

Dlaczego opinie Tuska, wspieranego w tej sprawie przez Trzaskowskiego, są kluczeniem? Nowy lider PO zaczął od oskarżania polskiego rządu o podłość w postępowaniu z grupą z Usnarza Górnego. Skończył apelami o uszczelnienie granic, co wedle języka aktywistów Kramka graniczy z „faszyzmem” (wprost to piszą w swoim stanowisku). Tusk jednak nie objaśnił, dlaczego generalnie stawiając na szczelność granic, zrobić wyjątek dla tej trzydziestki z Usnarza. Czy tylko dlatego, że stali się bohaterami medialnego spektaklu? Nie powiedział też, że nie sposób nawet po rozpatrzeniu azylowych wniosków tych ludzi odesłać ich na Białoruś, skoro ekipa Łukaszenki wypowiedziała umowę o readmisji.

55 proc. Polaków nie chce otwarcia granic przed imigrantami, a tylko 38 proc. jest zdania przeciwnego (z czego jedynie nieco ponad 7 proc. zdecydowanie). Możliwe, że młodzi ludzie są w swej większości za otwieraniem granic.

Nic nie jest przesądzone

Donald Tusk zna obecne stanowisko Unii Europejskiej w kwestii zagrożenia kolejną falą imigracji. I pojmuje, że zacietrzewienie skrajnych proimigranckich liberałów jest z tym nastawieniem Zachodu sprzeczne – czy to z powodu utopijnego humanitaryzmu, czy z nawyku zaprzeczania pisowskim rządom we wszystkim. To zapewne odruchy sporej części jego dotychczasowego elektoratu, z którym trzeba zachować łączność. Jak pogodzić elementarną lojalność wobec Unii z grą na tych wyborców? I jeszcze nie zrazić innych, którzy nie są sympatykami PiS, ale w tej sprawie mają własne zdanie, a potrzebni są do sięgnięcia po większościowy pakiet? Pogodzenie tych wszystkich sprzeczności wymaga akrobatycznych figur.

Prowadzą one do zachowań na pograniczu lojalności wobec własnego państwa. Z punktu widzenia czystej politycznej gry nawet rozumiem te komplikacje, można jednak pytać o współodpowiedzialność Tuska i innych liderów PO za sianie wiatru skrajnej politycznej polaryzacji. Teraz przychodzi czas zbierania burzy.

Czytaj więcej

Litwa: Białoruś wykorzystuje uchodźców jako broń polityczną

Możliwe, że w momencie kolejnych wyborów kryzys uchodźczy nie będzie kryterium przesądzającym o wpływach tego czy innego polityka lub partii, choć wydaje się, że będzie zjawiskiem dość trwałym. Ale jego niszcząca siła pokazuje, że nic nie jest przesądzone ani dane raz na zawsze. Kramek z Frasyniukiem idą na konto Platformy, więc pracują na jej porażkę. Podobnie jak masa solidaryzujących się z nimi celebrytów. I takich komplikacji, zapętleń, kwadratur koła może się pojawić dużo więcej, burząc nieco ckliwy optymizm obywatelskiego uniesienia liberalnej młódzi z Campusu.

To zresztą niejedyne tego typu przypomnienie. Jeśli mieliśmy poczucie, że obóz rządowy jest totalnie zgrany i skazany na automatyczną porażkę, to ostatnie dni powinny co najmniej osłabić to wrażenie.

Platforma znowu bezduszna?

Co wynika ze sławnego już wystąpienia marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego na temat liczby polskich szpitali? On sam tłumaczy, że nie chce jej mechanicznie zmniejszać, spekulował jedynie – na przykładzie Danii – na temat zalet systemu, w którym jest ich dużo mniej. Nie biorąc skądinąd pod uwagę różnic między realiami duńskimi i polskimi. W naszych warunkach większa dostępność szpitala to także jego fizyczna bliskość do wielu domów, zwłaszcza tych na prowincji.

Grodzki po mistrzowsku dopomógł obozowi rządzącemu, który w ciągu sześciu lat swoich rządów niewiele zrobił dla większej dostępności służby zdrowia. I który dopiero teraz zabiera się, dość nieśmiało, do nadrabiania tej zaległości rozmaitymi pomysłami z Polskiego Ładu (co ma zresztą swój koszt – podniesienie składki zdrowotnej).

Otóż dzięki Grodzkiemu ta zaległość przestaje być tematem numer jeden. Staje się nią domniemana społeczna bezduszność Platformy. Powrócą widma niespełnionej zapowiedzi komercjalizacji szpitali za jej rządów. Wydaje się, że upojeni liberalnym ciepełkiem przyjaznej młodzieży organizatorzy Campusu zapomnieli, że teraz każda taka impreza jest widowiskiem dla całej Polski. I że debata nad kosztami transformacji wcale się jeszcze nie skończyła. To zresztą dotyczyło nawet mniej kontrowersyjnych fragmentów tego spektaklu, choć oczywiście nie były już one tak pilnie śledzone. Łatwo było Trzaskowskiemu zbyć temat niepełnosprawnych oskarżaniem obecnie rządzących o brak empatii w czasach, kiedy w imieniu niepełnosprawnych okupowano Sejm. Ten brak empatii był niewątpliwy. Trudniej jednak odpowiedzieć na niego spójnym i kompleksowym programem ułatwień i pomocy rodzinom opiekującym się inwalidami i obłożnie chorymi. Pytania o taki program padną i generowanie ustawicznych zaklęć przeciw „złemu PiS-owi” może nie wystarczyć.

Donald Tusk zbył pytania o polską prowincję rzewnymi recytacjami o miłości do „małych ojczyzn”. W tym nawet był konkret: powtórzona również przez Trzaskowskiego pochwała decentralizacji. Czy ona jednak jako recepta na wszystko wystarczy, kiedy zwłaszcza w dobie pandemii mieszkańcy wsi i miasteczek będą pytali o gwarancje dla swojego społecznego awansu? Czym im odpowie Platforma? Obietnicą, że będą mieli może i lepiej wyposażony, ale bardziej oddalony od ich siedzib szpital? I że mogą zachować niesprawiedliwy, w istocie preferujący najlepiej zarabiających, system podatkowy?

Widmo Balcerowicza i Nitrasa

Ja nawet podziwiam odwagę organizatorów Campusu, kiedy zapraszali tam Leszka Balcerowicza. Sam uważam, że wstydliwe odwracanie się od tematu ekonomicznej wolności okalecza naszą debatę publiczną. Ale mam wrażenie, że czas pokuty liberałów jeszcze nie minął. Że wciąż obawa przed ograniczonym budżetem i fiskalną niemożnością z czasów Platformy jest większa, niż wykazywana w sondażach wiara części młodego pokolenia w zbawczą rolę indywidualizmu.

Politycy PiS nie muszą się nawet bardzo starać. Wystarczy przypominać i pokazywać. Nieprzypadkowo Balcerowicz spotkał się z krytyką nawet niektórych widzów Campusu. To sama Platforma nie odpowiedziała sobie na pytanie, ile wolności, a ile silnego, prospołecznego państwa.

Za sprawą posła Sławomira Nitrasa zaostrzają się też kontury sporu ideologicznego. Jest rzeczą oczywistą, że Polska i Polacy się zmieniają, że się laicyzują, porzucają tradycyjną obyczajowość, wychodzą spod kurateli rozmaitych nawyków, w tej liczbie posłuszeństwa wobec zaleceń Kościoła. Nitras jednak zapomniał, że cała Polska to nie jeden wielki Campus Polska.

Zapowiedź „opiłowywania” katolików z przywilejów brzmi jak konstrukcja myślowa skrajnego ideologa, a nie polityka partii ubiegającej się o poparcie milczącej, bardzo różnorodnej większości. Co zabawne, Nitras to dawny platformerski konserwatysta. Dziś to przede wszystkim ofiara polaryzacyjnej logiki, wedle której opozycja powinna robić jedno: najgłośniej jak można zaprzeczać temu, co mówią i robią TAMCI, czyli rządzący.

Czy o tym, że Polska to nie jeden wielki Campus, zapomniał także sam Tusk? „Wyborcza” rozlicza go z niepełnej empatii wobec potrzeb młodych progresistów. W istocie jego odpowiedź na pytanie o związki jednopłciowe składała się z dwóch części.

Pisarz Szczepan Twardoch już spytał, czy organizatorzy Campusu Polska zainkasowali gratyfikacje od pisowskiej władzy.

Początkowo próbował tłumaczyć niecierpliwym widzom uwarunkowania, przekonywać, że warto przynajmniej poprzedzić obyczajową rewolucję perswazją adresowaną do różnych grup społeczeństwa. Kiedy wyczuł ową niecierpliwość zbyt mocno, dokonał szybkiej wolty, obiecując związki partnerskie (choć nie małżeństwa jednopłciowe) jako jeden z pierwszych punktów programu nowej większości. W pierwszym odruchu krył się dawny Tusk. W wolcie – Tusk nowy. Łatwiej jednak złożyć efektowną obietnicę, niż rozstrzygać multum skomplikowanych dylematów. Łatwiej też uciekać w ideologię, niż powiedzieć Polakom, jak uczynić ich ojczyznę bardziej zasobną i socjalnie bezpieczną.

Chichot historii

Przykład wojny o uchodźców (czy imigrantów) pokazuje też, że może jeszcze trudniej obiecać spójną politykę bezpieczeństwa polskich granic. Pisarz Szczepan Twardoch już spytał, czy organizatorzy Campusu Polska zainkasowali gratyfikacje od pisowskiej władzy. Może rzadko kiedy, jak w czasie tego kryzysu splątanego z campusowym widowiskiem, dano nam poczuć, jak bardzo skomplikowana jest polska polityka. Jak bardzo podatna na rozmaite pułapki i różne przypadki.

Początek nowego sezonu politycznego nie daje wciąż odpowiedzi na najważniejsze pytania. Sondaż IBRiS jeszcze sprzed apogeum wojny o uchodźców wykazał siedmioprocentowy przyrost poparcia dla KO-PO, ale też lekką poprawę notowań Zjednoczonej Prawicy. Nieco późniejszy sondaż dla Wirtualnej Polski mówi jeszcze dobitniej o pewnej zwyżce poparcia dla obozu Kaczyńskiego i zatrzymaniu ekspansji Platformy idącej ostatnio jak burza dzięki „efektowi Tuska”. Nie zmienia to faktu, że proporcje między głównymi ugrupowaniami są podobne. Według IBRiS to 35 do 24 proc., według WP – 36 do 25 proc. Kaczyńskiemu brakuje cokolwiek do samodzielnej większości, ale opozycja nie ma automatycznej gwarancji sukcesu (jeszcze z Konfederacją jako języczkiem u wagi).

Obóz rządowy ostatnio głównie się ślizgał, a potężna awantura o lex TVN zakończyła się zapowiedzią weta prezydenta Dudy i wstydliwym przedłużeniem koncesji dla TVN24 przez przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Trudno nie zadać raz jeszcze efektownego pytania: po co była ta cała awantura o media?

Ale już przepychanki wokół tematu uchodźców pokazują, jak bardzo relatywne jest wszelkie ogłaszanie definitywnych zwycięstw jednej lub drugiej strony. I to nie Kaczyński, ale Łukaszenko, być może z Putinem, wymyślił kryzys, w następstwie którego ociężały, tracący intuicję PiS jest nagle – w tej sprawie – po tej samej stronie co Komisja Europejska. Historia lubi chichotać.

Nałożenie się terminów Campusu Polska i kryzysu uchodźczego jest czymś co najmniej symbolicznym. Ostatnio częściej pisałem o problemach obozu władzy, paraliżowanego kłopotami z parlamentarną większością i z przeforsowaniem Polskiego Ładu. Tym razem inaugurację nowego sezonu politycznego wypada przynajmniej zacząć od problemów opozycji.

To idzie młodość

Pozostało 97% artykułu
Cywilizacja
Krzysztof M. Maj: Kto się buntuje na Uniwersytecie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Cywilizacja
Viktor Orbán chce wrócić do czasów Miklósa Horthyego – Węgry śnią o potędze
Cywilizacja
UE rezygnuje z obostrzeń klimatycznych. Europa jest na nie za biedna
Cywilizacja
W kampanii wyborczej strach jest po obu stronach – zarówno w PiS, jak i w KO
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Cywilizacja
Młodzi nie oglądają kablówki, ale telewizja wciąż trzyma się mocno