– Sam budżet centralny może mieć straty łącznie na ok. 40 mld zł. A mamy jeszcze inne podmioty sektora finansów publicznych. Cały sektor to możliwy deficyt ponad 4 proc. PKB, 80 mld zł – uważa Dudek.
– Przy założeniu, że w 2020 r. tempo wzrostu PKB spadnie poniżej 2 proc., to w takich warunkach deficyt wyniesie 2,5 proc. PKB, z ryzykiem wzrostu – uważa z kolei Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. – Gdyby zostały podjęte działania antykryzysowe na większą skalę, albo operacja zamknięcia OFE została przeniesiona na później, i nie będzie dochodu jednorazowego z opłaty przekształceniowej, wówczas deficyt sektora finansów publicznych w tym roku może wynieść nawet 4 proc. PKB – dodaje.
– O budżecie bez deficytu można zapomnieć – przyznaje też Marcin Mrowiec, główny ekonomista Banku Pekao SA. – W naszym relatywnie umiarkowanym scenariuszu zakładamy mocny wpływ wirusa na gospodarkę przez sześć–osiem tygodni, a potem stopniowy powrót do normy – wylicza Mrowiec. W tym scenariuszu deficyt w budżecie dobiłby do co najmniej kilkunastu miliardów złotych, a w przypadku bardziej aktywnych działań stymulujących – ponad 20 mld zł. Deficyt całego sektora może zaś skoczyć do ok. 50 mld zł – uważa Mrowiec.
Pytanie też, czy potrzebny jest impuls fiskalny w reakcji na spodziewane straty firm i spowolnienie gospodarcze? – Myślę, że na obecnym etapie dobrze byłoby skupić się na sytuacji branż najbardziej dotkniętych kryzysem i tam zaproponować adekwatne wsparcie – uważa Mrowiec. – Jeśli chodzi o mocniejszy impuls, rozsądnym wydaje się poczekanie na jaśniejszy obraz sytuacji, gdy będzie wiadomo, gdzie i w jakiej skali wsparcie byłoby pożądane.
– Nie ma jeszcze stanowiska rządu co do wzrostu wydatków, ale Paweł Borys, szef PFR (na łamach „Dziennika Gazety Prawnej"), zapowiedział impuls fiskalny rzędu 11–19 mld zł – zauważa Dudek. – To zapowiedź inwestycji infrastrukturalnych, ale nie wiem, czy to najlepszy pomysł. Najlepszym impulsem byłaby redukcja kosztów pracy, redukcja tzw. klina podatkowo-składkowego – ocenia.
– Polskie finanse publiczne są nieprzygotowane na spowolnienie i kryzys – mówi Benecki. – Konieczna jest jednak pilna poprawka budżetu, najlepiej zanim zostanie uchwalony, która pozwoliłaby podjąć działania po stronie budżetowej na dużą skalę. To, co obecnie przedstawiła minister Emilewicz, to zdecydowanie za mało, aby zapobiec wtórnym efektom załamania popytu – uważa Benecki.