Urzędy skarbowe masowo egzekwują od podatników nawet po kilkanaście złotych zaległych podatków. Doradcy podatkowi uważają, że w ten sposób minister finansów chce zmniejszyć dziurę budżetową. Urzędnicy tłumaczą zaś, że żadnej zorganizowanej akcji nie zlecali.
– Nigdy wcześniej takiej aktywności urzędów nie obserwowaliśmy – tłumaczy doradca podatkowy Przemysław Jakub Hinc. – Kilku moich klientów otrzymało upomnienia. W kilku przypadkach wszczęto postępowanie egzekucyjne, a urząd ściągnął z konta podatnika zaległą sumę łącznie z kosztami wysłania upomnienia i odsetkami za zwłokę.
Ministerstwo Finansów zaprzecza, jakoby prowadziło akcję mającą poprawić ściągalność podatków. – Nie prosiliśmy izb skarbowych, by przeprowadzały taką akcję – zapewnia Szymon Milczanowski z MF.
– Po prostu system egzekucji działa znacznie sprawniej niż kiedyś. Mamy nowoczesne systemy informacyjne i tak naprawdę to komputer załatwia całą sprawę – dodaje Ryszard Błaszyk, naczelnik Urzędu Skarbowego Poznań-Grunwald.
Dotąd fiskus skrupulatnie ściągał od podatników większe kwoty zaległości. W przypadku drobnych co najwyżej wysyłał upomnienie. Teraz nawet jeśli zaległość wynosi 10,70 zł – jak to było w jednym z przypadków – dłużnik może się spodziewać egzekucji z konta, o ile sam wcześniej nie ureguluje zaległości.