Prawie trzy pokolenia Polaków żyjących w latach 1945 – 1989 było poddawanych swoistemu praniu mózgów, polegającym na konsekwentnym oduczaniu od własności. Proces ten miał różne nasilenie, począwszy od konfiskat prowadzonych przez okupantów niemieckiego i radzieckiego poprzez nacjonalizację łamiącą zasady praworządności, szalone podatkowe domiary i przymusową kolektywizację.
Społeczeństwo na różne sposoby broniło się przed tymi działaniami – często zawłaszczając, kiedy to możliwe własność państwową, wychodząc z założenia, że dopiero w prywatnych rękach może ona komuś konkretnemu służyć. Zmiany ustrojowe 1989 roku stworzyły polityczne ramy do odbudowy społecznego znaczenia własności, pokazując jak wielkie zadania w tym zakresie stoją przed państwem.
Własność jest prawem kardynalnym, spoiwem każdej wspólnoty, ma znaczenie fundamentalne. Tymczasem z jednej strony Polacy pragną własności, a z drugiej patrzą podejrzliwie na wszelkie formy prywatyzacji, dopatrując się w nich niesprawiedliwego bogacenia się. Dodatkowo, wielu z naszych rodaków jest przekonanych, że gospodarka rynkowa stoi w sprzeczności z ideałami chrześcijańskiej sprawiedliwości społecznej. Ta sytuacja stwarza olbrzymie wyzwanie dla wszystkich zajmujących się w Polsce edukacją społeczną i ekonomiczną. Bez własności nie ma cywilizacji. Własność ma być nie tylko pomnażana, ale ma również przynosić owoce w wymiarze społecznym.
O roli własności wypowiedzieli się Zbigniew Stawrowski – filozof polityki i Andrzej Sadowski – ekonomista liberał.
[b][srodtytul]Zbigniew Stawrowski, dyrektor Instytutu Myśli Józefa Tischnera[/srodtytul][/b]