Takie szacunki zawiera opublikowany przez resort finansów list, jaki pod koniec grudnia Jacek Rostowski wysłał do unijnego komisarza ds. gospodarczych i walutowych Olli Rehna. Rostowski poinformował, że na koniec roku 2011 r. deficyt sektora finansów publicznych szacowany jest na 5,6 proc. PKB, a deficyt budżetowy na ok. 25 mld zł. To o 15 mld zł mniej, niż założono w budżecie na 2011 r.
Rostowski tłumaczy, dlaczego, mimo wprowadzenia wielu zmian (m.in. reguły wydatkowej, zamrożenia funduszu płac w sferze budżetowej, wzrostu stawek VAT), deficyt na koniec 2011 r. pozostaje wysoki. Jako powód podaje wykorzystywanie dotacji z UE i prowadzenie inwestycji publicznych.
Minister Rostowski przyznaje, że kryzys w strefie euro spowodował, iż dotychczasowe działania rządu mogłyby nie wystarczyć do obniżenia deficytu poniżej 3 proc. PKB – dlatego planuje on kolejne działania (wymienione w expose premiera). To podniesienie składki rentowej, wprowadzenie podatku od wydobywanej miedzi i srebra oraz wysokie dywidendy ze spółek Skarbu Państwa. Ministerstwo spodziewa się też wpłaty z zysku NBP, mimo że projekt budżetu jej nie zakłada. – Innym źródłem wzrostu dochodów będzie wzrost akcyzy na paliwa oraz opłat paliwowych – dodał minister finansów. Napisał też o projektach, które przyniosą efekty finansowe w kolejnych latach: wydłużeniu wieku emerytalnego oraz zmianach w ubezpieczeniach zdrowotnych rolników. Zaznaczył jednak, że przyjmowane przez KE kryteria wszczynania procedury nadmiernego deficytu, jak i oceny działań poszczególnych państw powinny być bardziej transparentne.