Przedwyborcze obietnice. Najdroższe prezenty od partii dla Polaków

Dotychczasowe zapowiedzi partii politycznych można już wycenić na dziesiątki miliardów złotych. A kampania wyborcza dopiero zaczęła się rozkręcać.

Publikacja: 17.05.2023 03:00

Donald Tusk i Mateusz Morawiecki

Donald Tusk i Mateusz Morawiecki

Foto: PAP/Łukasz Gągulski, Paweł Supernak

– Rozpoczęła się licytacja wyborcza, a obawiam się, że to dopiero początek. PiS zapowiedziało jeszcze co najmniej dwie rundy programowe i będzie dalej szło w kierunku rozdawnictwa. To łatwe prezenty, niestety, kosztem inflacji, portfeli Polaków i bezpieczeństwa gospodarczego państwa – komentuje Ryszard Petru z Instytutu Myśli Liberalnej, były prezes partii Nowoczesna.

Czytaj więcej

Licytacja wyborcza. Najdroższe pomysły ma PO

Jak zdobyć wyborcę

Jakie to mogą być jeszcze prezenty? Politycy nie ujawniają pomysłów przed czasem. Według ekspertów w grę wchodzą hasła wsparcia kredytobiorców cierpiących przez wysokie oprocentowanie, czyli takie propozycje, jak wakacje kredytowe czy darmowy kredyt. Na „zaopiekowanie” się czekają też kolejne grupy Polaków, np. oszczędzający, którzy tracą na inflacji, emeryci i renciści, wykluczeni transportowo, mieszkaniowo, cyfrowo itd. Któraś z partii politycznych mogłaby też sięgnąć po jeszcze niewyeksploatowany pomysł dochodu gwarantowanego.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Lekcja społecznej hipokryzji

Eskalacja obietnic sprawiła, że kampania wyborcza 2023 może być najdroższa w historii. A już obecnie koszty złożonych obietnic są niemałe. Jedną z dwóch propozycji, które właśnie zelektryzowały Polskę i przyspieszyły dotychczasową licytację wyborczą, jest zwiększenie deficytu budżetowego o ok. 2 pkt proc. w relacji do PKB, czyli o ok. 60–65 mld zł. Chodzi o poniedziałkowy pomysł PO podwojenia kwoty wolnej od podatku do 60 tys., co oznaczałoby ubytki w kasie państwa o co najmniej 35 mld zł. A także deklarację PiS podniesienia dodatku (500+) na dzieci z 500 do 800 zł, czego koszty wyniosą rocznie 24 mld zł.

Spośród wcześniej złożonych obietnic najdroższa wydaje się dotycząca podwyżek wynagrodzeń w sferze budżetowej o 20 proc. – kosztowałoby to budżet ok. 30 mld zł dodatkowych wydatków rocznie.

Pułapka jak w Grecji

Kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami i politycy zwykle dużo obiecują, wskazując jako źródło finansowania głównie cięcia niepotrzebnych wydatków czy uszczelnianie systemu podatkowego.

Czytaj więcej

Problemy polskiego systemu pomocy rodzinie

Tegoroczna kampania jest jednak szczególnie populistyczna, a większość partyjnych propozycji to po prostu prezenty finansowane z publicznej kasy, które mają bezpośrednio trafić do kieszeni Polaków. A to może się źle skończyć.

– Sytuacja w Polsce zaczyna przypominać Grecję, która także wpadła w pułapkę populizmu. Dwa silne ugrupowania przez lata ścigały się na obietnice i nawet jeśli zamieniały się miejscami w rządzie i opozycji, dalej naciskały na siebie, wymuszając nieodpowiedzialne ruchy. Wiemy, do czego to doprowadziło: do kryzysu zadłużenia i kryzysu finansowego nie tylko w Grecji, ale w całej Europie – przypomina Sławomir Dudek, założyciel Instytutu Finansów Publicznych.

– Rozpoczęła się licytacja wyborcza, a obawiam się, że to dopiero początek. PiS zapowiedziało jeszcze co najmniej dwie rundy programowe i będzie dalej szło w kierunku rozdawnictwa. To łatwe prezenty, niestety, kosztem inflacji, portfeli Polaków i bezpieczeństwa gospodarczego państwa – komentuje Ryszard Petru z Instytutu Myśli Liberalnej, były prezes partii Nowoczesna.

Jak zdobyć wyborcę

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budżet i podatki
Polska w piątce krajów UE o najwyższym deficycie. Będzie reakcja Brukseli
Budżet i podatki
Ponad 24 mld zł dziury w budżecie po I kwartale. VAT w górę, PIT dołuje
Budżet i podatki
Francja wydaje ciągle za dużo z budżetu
Budżet i podatki
Minister finansów: Budżet wygląda całkiem dobrze
Budżet i podatki
Polacy zmienili nastawienie do podatków. Zawinił Polski Ład