KE znów zacznie karać państwa UE za nadmierny deficyt budżetowy?

Jeszcze przez rok państwa UE nie będą karane za nadmierne deficyty budżetowe. Gospodarka musi stanąć na nogi po dwóch bolesnych kryzysach.

Publikacja: 09.03.2023 03:00

KE znów zacznie karać państwa UE za nadmierny deficyt budżetowy?

Foto: Bloomberg

Trzy lata temu, po pierwszych dramatycznych tygodniach pandemii, Komisja Europejska po raz pierwszy w historii aktywowała tzw. ogólną klauzulę korekcyjną, która pozwala państwom członkowskim na zboczenie ze ścieżki ograniczania deficytu budżetowego.

Klauzula istnieje w Pakcie Stabilności i Wzrostu od 2011 r. i została tam wprowadzona w reakcji na kryzys finansowy. Umożliwia czasowe odchylenie od zasady zrównoważonego budżetu i limitu 3 proc. PKB dla deficytu budżetowego, gdy pojawią się nadzwyczajne, niezależne od rządów negatywne okoliczności. Ale nie oznacza ona, że państwa mogą wydawać, ile chcą. Za każdym razem Komisja Europejska ma oceniać, które wydatki wynikają z nadzwyczajnych okoliczności. I czy nie jest zagrożona stabilność budżetowa w średnim terminie.

Kryzys za kryzysem

Klauzula spełniła swoją rolę w pandemii – mimo bezprecedensowego zamknięcia gospodarki do recesji doszło chwilowo, potem nastąpiło szybkie odbicie. Ale klauzuli nie można było znieść, bo gdy na początku 2022 r. świat wchodził na ścieżkę szybkiego wzrostu, przyszedł kolejny kryzys: związany z agresją Rosji na Ukrainę. W obliczu gwałtownie rosnących cen energii i konieczności chronienia firm i gospodarstw domowych przed negatywnymi tego konsekwencjami KE rok temu zdecydowała się na przedłużenie czasu obowiązywania klauzuli. Teraz zapowiada, że ta nadzwyczajna sytuacja ustanie z końcem roku. Zatem na razie KE nie zamierza karać państw przekraczających 3-proc. limit. Pierwsze wnioski o wdrożenie procedury nadmiernego deficytu pojawią się wiosną 2024 r. na podstawie danych za 2023 r. – Państwa powinny wyznaczyć ambitne cele fiskalne, które uwzględniają wartość referencyjną deficytu wynoszącą 3 proc. PKB i zapewniają ścieżkę wiarygodnej, ciągłej redukcji długu oraz utrzymania go na rozsądnym poziomie w średnim okresie – apelował w środę Valdis Dombrovskis, wiceszef Komisji Europejskiej.

Łotysz jest jednym z dwóch komisarzy odpowiedzialnych w Komisji za kwestie makroekonomiczne. Drugi to włoski polityk Paolo Gentiloni. W tej dwójce Łotysz jest jastrzębiem, a Włoch gołębiem. I choć w środę razem przedstawiali tę samą inicjatywę, to jednak akcenty tradycyjnie rozłożyli inaczej. Dombrovskis jako zwolennik surowej polityki budżetowej podkreślał konieczność powrotu do dyscypliny. Gentiloni bardziej podkreślał, że choć okres pobłażliwości dobiega końca, to jednak nie będzie powrotu do sytuacji sprzed kryzysu. Bo Komisja Europejska przedstawiła już propozycję reformy Paktu Stabilności i Wzrostu, idącą w stronę uelastycznienia reguł budżetowych.

Niepewna przyszłość

Przedstawione teraz wytyczne budżetowe na 2023 r. są niejako pomostem pomiędzy nadzwyczajną sytuacją dziś a nową, nieznaną jeszcze, rzeczywistością 2024 r. Nieznaną, bo reforma nie została jeszcze formalnie przyjęta i ministrowe państw UE mogą zmienić propozycję Komisji. Ale już teraz KE proponuje, żeby plany budżetowe, które państwa mają nadesłać do Brukseli w najbliższych tygodniach, brały pod uwagę nie stare sztywne wymogi budżetowe i nie obecnie obowiązującą klauzulę korekcyjną, ale propozycję KE na nowe czasy.

Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim zmienia się traktowanie długu publicznego. Według obecnie obowiązujących zasad kraje z długiem powyżej 60 proc. PKB powinny go obniżać o 1/20 nadwyżki rocznie. Innymi słowy, jeśli np. Grecja ma dług rzędu 186 proc. PKB, to powinna zacząć jego obniżanie w tempie 6,3 proc. rocznie, a Włochy w tempie 4,4 proc. PKB rocznie. To cel zabójczy dla gospodarek tych krajów i zarówno KE, jak i państwa członkowskie miały tego świadomość i nigdy nie grożono karami za brak tych drastycznych działań.

KE proponuje teraz, żeby każdy kraj z długiem powyżej 90 proc. PKB (lub nieco poniżej, ale z innymi niepokojącymi wskaźnikami fiskalnymi) dostał cztery lata na znaczące jego obniżenie, z możliwością wydłużenia tego okresu do siedmiu lat. To nie musi oznaczać, że po tym czasie dług ma być poniżej 60 proc. Ale w tym okresie czterech, lub maksimum siedmiu, lat państwo musi być na ścieżce wyraźnego obniżania długu, z jednoczesnym utrzymaniem deficytu poniżej 3 proc. PKB. Przy czym ścieżka będzie opisana nie jako poziom długu publicznego, ale poziom wydatków pierwotnych netto. Zdaniem KE to lepszy wskaźnik, bo nad nim rządy mają pełną kontrolę. W samym długu pewną rolę odgrywają też odsetki, które nie zależą od decyzji rządu.

Trzy lata temu, po pierwszych dramatycznych tygodniach pandemii, Komisja Europejska po raz pierwszy w historii aktywowała tzw. ogólną klauzulę korekcyjną, która pozwala państwom członkowskim na zboczenie ze ścieżki ograniczania deficytu budżetowego.

Klauzula istnieje w Pakcie Stabilności i Wzrostu od 2011 r. i została tam wprowadzona w reakcji na kryzys finansowy. Umożliwia czasowe odchylenie od zasady zrównoważonego budżetu i limitu 3 proc. PKB dla deficytu budżetowego, gdy pojawią się nadzwyczajne, niezależne od rządów negatywne okoliczności. Ale nie oznacza ona, że państwa mogą wydawać, ile chcą. Za każdym razem Komisja Europejska ma oceniać, które wydatki wynikają z nadzwyczajnych okoliczności. I czy nie jest zagrożona stabilność budżetowa w średnim terminie.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budżet i podatki
Ponad 24 mld zł dziury w budżecie po I kwartale. VAT w górę, PIT dołuje
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Budżet i podatki
Francja wydaje ciągle za dużo z budżetu
Budżet i podatki
Minister finansów: Budżet wygląda całkiem dobrze
Budżet i podatki
Polacy zmienili nastawienie do podatków. Zawinił Polski Ład
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Budżet i podatki
Unijne rygory fiskalne zablokują inwestycje