Powodem opóźnień jest spór na linii Budapeszt- Bruksela o wartości demokratyczne i rządy prawa oraz o zabezpieczenia pieniędzy przed korupcją. To, dlatego rząd Viktora Orbana postanowił ratować finanse publiczne emisją obligacji. Jak wynika ze źródeł Bloomberga właśnie trwają przygotowania do emisji obligacji 10-letnich w dolarach i 7-, bądź 20-letnich denominowanych w euro. Wcześniej wiadomo było, że Węgrzy planowali zadłużyć się w tym roku na rynkach międzynarodowych na kwotę 4,5 mld euro.
Węgry złożyły swój projekt krajowego planu odbudowy (KPO) w Komisji Europejskiej 12 maja, a rząd w Budapeszcie wierzył, że pieniądze przyjdą bardzo szybko. Ale w lipcu potwierdziły się wcześniejsze brukselskie przecieki, że taki scenariusz jest już nieaktualny. – Jeszcze nie zakończyliśmy oceny planu Węgier, o czym poinformowaliśmy władze w Budapeszcie. Jeśli okaże się, że potrzebujemy na nasze oceny dodatkowych tygodni, a nie dni, zaproponujemy Węgrom wydłużenie terminu na ocenę planu – mówiła wtedy Arianna Podesta, rzeczniczka Komisji Europejskiej.
Według informacji z lipca 2021 ocena węgierskiego KPO miała przeciągnąć się mogła nawet do września, czyli rząd Viktora Orbana otrzymałby pierwsze pieniądze w ramach swego KPO dopiero jesienią. Stąd poszukiwania pieniędzy na rynkach.
Jak pisała w lipcu Deutsche Welle przyczyną zwłoki są spory między Budapesztem i Brukselą o system kontroli i monitorowania wydatków z Funduszu Obrony, bo Komisja Europejska domagała się silniejszych mechanizmów antykorupcyjnych; zwłaszcza, że Węgry nie dołączyły do Prokuratury Europejskiej zajmującej się ściganiem przekrętów z unijnymi pieniędzmi. Według informacji DW chodziło również o gwarancje niezależności postępowań prokuratorskich w postępowaniach co do przekrętów.
Ale jest jeszcze coś. – Po pierwsze, Orban musi zapewnić, że na Węgrzech będzie udostępniony pełen wykaz beneficjentów Funduszu Odbudowy. Po drugie, od tych pieniędzy muszą być odsunięci wszyscy, którzy byli dotychczas zaangażowani w korupcję. Po trzecie, Węgry muszą uchylić wszystkie przepisy utrudniające dostęp obywateli czy dziennikarzy do informacji publicznej – powiedział cytowany przez DW Dacian Ciolos, rumuński szef frakcji „Odnowić Europę”.