Korespondencja z Wrocławia
Kiedy zaczynają się takie pojedynki, jak ten pomiędzy 36-letnim Usykiem, czyli niepokonanym mistrzem świata trzech organizacji (WBA, IBF, WBO) w wadze ciężkiej, i mocno bijącym 25-letnim Danielem Dubois, który obiecywał, że mu te pasy odbierze, sprawiając wielką sensację, wszystko, co działo się wcześniej, nie ma już wielkiego znaczenia.
Tylu mistrzowskich pasów w wadze ciężkiej jeszcze nikt w Polsce nie wnosił do ringu. Ukrainiec, złoty medalista igrzysk w Londynie (2012), mistrz świata i mistrz Europy w boksie olimpijskim, był wyraźnym faworytem, ale nie brakowało głosów – szczególnie z Wielkiej Brytanii – że to Dubois może go we Wrocławiu zepchnąć z tronu. Pomóc w tym miały ciosy na korpus, które Usyk nie najlepiej znosi, skoro zdarzało się kilkanaście lat temu, że był po takich uderzeniach liczony. Sęk w tym, że Ukrainiec późnej już tylko wygrywał.
Dubois protestuje
Początek walki na Tarczyński Arena nie zwiastował kontrowersji. Dubois nie ruszył do zmasowanego ataku, jak zapowiadał trener Don Charles, a karty w ringu rozdawał walczący z odwrotnej pozycji Usyk. Jego prawy prosty pracował jak maszyna, głowa Dubois odskakiwała raz za razem, ciosy bite mocniejszą lewą ręką też były celne.
Czytaj więcej
Terence Crawford w „Bitwie Legend” znokautował w 9 rundzie Errola Spence’a Jr i ma wszystkie pasy w wadze półśredniej. Nikt wcześniej tego nie dokonał.
Sędzia ringowy, Portorykańczyk Luis Pabon, od czasu do czasu zwracał uwagę Anglikowi na zbyt niskie uderzenie, narzekał na nie również sam Usyk, ale nic nie wskazywało na to, że na jednym z nich skupi się później uwaga bokserskiego świata.