W 2007 r. polski deficyt w handlu z Rosją wyniósł ponad 20 mld zł. Kupiliśmy u naszego sąsiada za 36 mld zł, a sprzedaliśmy towary za 16,4 mld zł (dane za 11 miesięcy 2007 r). Przyrost w eksporcie rok do roku wyniósł jednak 21 proc., podczas gdy import wzrósł tylko o 2 proc. – Te wyniki mogą cieszyć, bo przecież osiągnęliśmy je w czasie rosyjskiego embarga na polskie towary rolno-spożywcze – mówi Henryk Cuga, sekretarz Rady Biznesu Polska – Rosja.
Ponad 90 proc. polskiego importu z Rosji stanowi ropa i gaz. My sprzedajemy sąsiadowi głównie towary wysoko przetworzone. Silną pozycję na tamtejszym rynku mają m.in. polskie leki, materiały budowlane, chemia, plastiki czy meble.
Z punktu widzenia Rosjan Polska jest jednak mało znaczącym partnerem handlowym. Nasz udział w rosyjskim imporcie to jedynie 2,5 proc. Poważnym problemem jest brak umowy dwustronnej o wzajemnej ochronie inwestycji.
– Umowa jest negocjowana od kilkunastu lat, ale bez rezultatu. W efekcie polski biznes inwestuje w Rosji nie tyle, ile by mógł, a rosyjskich przedsiębiorców w Polsce właściwie nie ma – analizuje Henryk Cuga.
Pomimo braku ustawy krajowe firmy z roku na rok inwestują w Rosji coraz śmielej. W 2004 r. było to 39,5 mln dol.; w 2006 r. już 295 mln dol. Wśród największych inwestorów są: m.in. Grajewo (płyty wiórowe), Forte (meble) i Bioton (insulina). Budowę zakładów w Rosji prowadzi m.in. Indykpol SA i Barlinek SA.