Wiceminister Katarzyna Zajdel-Kurowska przyznaje, że najprawdopodobniej nie będzie to tradycyjna forma opodatkowania, czyli PIT czy CIT. – Raczej wydaje się, że zmiany mogłyby iść w kierunku ryczałtu – wyjaśnia Zajdel-Kurowska. Na razie nie wiadomo jeszcze, czy wszyscy rolnicy mieliby go płacić, ani od kiedy miałby obowiązywać.
Wiadomo jednak, że przeciw takiemu rozwiązaniu nie występuje koalicjant, czyli PSL, ani sami zainteresowani. – Jesteśmy jak najbardziej za zamianą podatku rolnego, czyli dziesięciny, jaką obecnie płacimy, na podatek dochodowy, ale wyliczony na podstawie uczciwego systemu kalkulacji i realnych kosztów – zapewnia Władysław Serafin, szef Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych. Zaraz jednak dodaje, że rząd nie powinien się spieszyć z wypracowaniem tego systemu tylko dla osiągnięcia efektu politycznego.
Także Edward Wojtas z PSL uważa, że rząd powinien stworzyć warunki, aby rolnicy, którzy prowadzą działalność na większą skalę, mogli się rozliczać na ppodstawie podatku dochodowego. – Ryczałt jest wart analizy, ale nie daje możliwości skorzystania z odliczeń VAT – przekonuje Wojtas. – W tej chwili rolnicy płacą ogromne pieniądze na VAT przy zakupie maszyn i nawozów, a nie ma mechanizmu, który pozwoliłby go odzyskać.
PO, która zapowiadała wprowadzenie podatków dochodowych dla rolników w kampanii wyborczej, zapewniała też, że stworzy dla nich możliwość korzystania z ulgi prorodzinnej. – Samo wprowadzenie zryczałtowanego podatku dla rolników nie spowoduje, że będą oni mogli skorzystać z ulgi na dzieci – uważa jednak Andrzej Marczak z KPMG. – Obecne brzmienie przepisów pozwala ją odliczać tylko od dochodów opodatkowanych według skali progresywnej do 40 proc. Oczywiście przepisy o nowym podatku mogą przewidywać taką możliwość.
Zdaniem profesora Jerzego Wilkina z Uniwersytetu Warszawskiego każdy Polak uzyskujący dochody powinien płacić podatki. – W okresie transformacji rolnicy byli grupą poszkodowaną, ale teraz ich sytuacja diametralnie się zmieniła, dostają dopłaty z budżetu państwa, pieniądze z UE, są gospodarstwa mocno wyspecjalizowane, które mogą z powodzeniem konkurować w Europie, dlatego powinny być traktowane tak jak inne przedsiębiorstwa – podkreśla profesor.