Możliwość wprowadzenia zaliczek zapowiedziała minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska w sobotnim wywiadzie dla „Rz”.
– To ważna deklaracja. Przedsiębiorcy przyjęliby zaliczki z otwartymi ramionami – komentuje Paweł Tynel z Ernst & Young. Pomogłyby one rozpoczynać i rozkręcać inwestycje. – Taka pomoc przydałaby się szczególnie obecnie, gdy spodziewane jest duże spowolnienie gospodarcze i mniejsza dostępność do oferty kredytowej z banków komercyjnych. Zaliczki poprawiłyby płynność firm – dodaje Artur Bartoszewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.
[wyimek]13,3 mld zł zaliczek na dofinansowanie projektów dostanie Polska z Unii Europejskiej do końca 2008 r.[/wyimek]
Obecnie system podziału unijnej pomocy opiera się na refundacjach. Firma najpierw musi wyłożyć swoje (lub pożyczone od banku) pieniądze. Dopiero po zakończeniu jakiegoś etapu projektu może otrzymać zwrot kosztów. Zaliczki byłyby wypłacane przed poniesieniem pierwszych wydatków inwestycyjnych.
Pytanie tylko, czy starania resortu rozwoju przyniosą skutek. Najzagorzalszym przeciwnikiem tego pomysłu jest Ministerstwo Finansów, które ma awersję do wszelkiego ryzyka. Ryzyko odzyskania zaliczek w razie kłopotów jest duże.