Chińskie firmy są dzisiaj w rozterce. Z jednej strony chcą skorzystać z okazji i być odpowiedzialne za strategiczne cele na świecie. Z drugiej widzą korzyści z rozwoju na własnym rynku.
Henry Li, odpowiedzialny za eksport w koncernie motoryzacyjnym BYD, zapowiada, że jego firma w 2025 r. będzie największym producentem aut na świecie. Te dążenia wspierają pieniądze amerykańskiego miliardera Warrena Buffetta.
W tym roku BYD zamierza sprzedać 700 tys. aut. W 2011 r. zamierza podwoić produkcję, za dwa kolejne lata znów ją podwoić, przy eksporcie 10 tys. aut rocznie. – Na świecie jest kryzys, a nasz sukces zależy od tego, czy wybierzemy właściwe proporcje między rozwojem na świecie i w kraju. W wyborze pomagają nam zagraniczni eksperci – tłumaczy Li.
Tak jak kiedyś Dubaj i Bombaj, teraz Pekin, Kanton, Szanghaj stały się mekką dla profesjonalistów. Chińczycy płacą co prawda mniej, warunki życia nie są tam tak luksusowe jak w Dubaju, ale przyszłość pewniejsza. Amerykanin Ronald Raffensperger pracował w IBM i Siemensie. Dzisiaj odpowiada za marketing w Huawei Technologies.
– W Dubaju rzadko zdarza się, żeby cudzoziemcy obejmowali stanowiska kierownicze, tutaj nie ma problemu – mówi Raffensperger. Huawei jest dzisiaj trzecim na liście największych producentów sprzętu telekomunikacyjnego.