Gdyńscy celnicy nie mają wątpliwości: nie jest to już przemyt siermiężnych dresów i plastikowych adidasów najgorszego sortu. Dziś górę bierze kontrabanda towarów luksusowych, podrobionych tak fachowo, że trzeba nie lada speca, by odróżnił je od autentyków.
– Staranne podróbki to dziś towar numer jeden w przemycie, jeśli nie liczyć lawiny papierosów – potwierdza Marcin Daczko rzecznik Izby Celnej w Gdyni. W jednym z ostatnich transportów wysłanych z Chin i Dalekiego Wschodu, nadawca do gotowych torebek Prady dołączył też spory zapas firmowych znaków, aby „markową” kolekcję można było szybko rozwinąć w Polsce.
Ostatnie dwie dekady, w opinii Piotra Tałałaja, doświadczonego kontrolera w porcie lotniczym na Okęciu, a obecnie rzecznika największej w kraju warszawskiej Izby Celnej, to prawdziwe pasmo zmieniających się przemytniczych trendów i mód. Zawsze zależne od aktualnych faz w narodowej gospodarce i rynkowej koniunktury, a przede wszystkim od nieprawdopodobnej wyobraźni i intuicji przedsiębiorczych rodaków.
[srodtytul]Wranglery made in China[/srodtytul]
Początek lat 90. Polacy ruszają na podbój Chin. Bez specjalnych zezwoleń można za granicę wywieźć 2 tys. dol., ale na pokłady samolotów LOT-u odprawianych z Okęcia do Pekinu wytrawni handlowcy, ze zmiennym powodzeniem, zabierają więcej, nawet po kilkadziesiąt tysięcy dewiz. Z powrotem wracają walizy, a potem całe kontenery wyładowane ciuchami od prawie autentycznych wranglerów po sukienki sylwestrowe w przeddzień karnawału.