Wszechwładny koncern miał tak dobre układy z władzami Krasnojarskiego Kraju, że jak pisze w pozwie nadzór „od 2004 r władze zwolniły Norylski Nikiel od wpłat na rzecz środowiska naturalnego". Nadzór uważa taką decyzję za bezprawną. Domaga się zmiany tej praktyki oraz prokuratorskiego dochodzenia, które ma wyjaśnić, którzy urzędnicy i na jakiej podstawie podjęli tę niezgodną z prawem decyzję. Sprawa trafiła też do Rosyjskiej Izby Obrachunkowej oraz prezydenckiej rady ds. korupcji.
Norylsk w czasach sowieckich był strasznym miastem, gdzie śnieg był czarny od wyziewów, ludzie żyli najkrócej, a najczęściej umierali zatruci ciężkimi metalami, które wyrzucał w powietrze metalurgiczny gigant Norylski Nikiel. Po przejęciu koncernu przez oligarchów Michaiła Prochorowa i Władimira Potanina a potem Olega Deripaskę, miało być lepiej, ale tak naprawdę niewiele się zmieniło.
Leżący za kręgiem polarnym Norylsk (132 tys. mieszkańców) jest wciąż jednym z najdalej na północ wysuniętych i odciętych od świata miast Rosji. Powstał na kościach dziesiątków tysięcy więźniów gułagu, którzy tutaj w nieludzkich warunkach i klimacie (zimy przez 8 miesięcy, temperatury do — 50 st) wydobywali węgiel, miedź, nikiel, kobalt, platynę, kamienie szlachetne i pallad jeden z najrzadszych metali na świecie.
Norylski Nikel ma 21 proc. udziału w globalnym rynku niklu, 14 proc. - tlenku glinu i 90 proc. - palladu. Koncern ma w mieście największy zakład wytopu metali ciężkich na świecie, który rocznie produkuje po 0,5 mln ton miedzi; 2 mln t siarki. Produkcja metali w Norylsku i innych miastach rejonu polarnego stanowi 80 proc. produkcji całego koncernu.
Według Blacksmith Institute długość życia pracowników fabryki jest o 10 lat krótsza niż średnia rosyjska (czyli wynosi ok. 53 lat).