Polski rynek elektrycznych samochodów rozpędził się. Jak podał Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM), w lipcu zarejestrowano ponad 3,8 tys. nowych elektrycznych aut osobowych, co w porównaniu rok do roku daje wzrost o imponujące 231 proc. Wysoki, 81-procentowy wzrost pokazują także dane skumulowane liczone od stycznia: liczba rejestracji przekroczyła 18 tys.
Według Instytutu Samar, udział nowych osobowych elektryków w rynku wyniósł w lipcu 7,6 proc. To podobny wynik jak w lipcu, ale mogący utrwalać rosnący trend. Nie tak dawno e-auta miały w rynku udział o połowę mniejszy.
Wciąż daleko do celu
Wzrosty w Polsce są odbiciem sytuacji w Europie, gdzie popyt na e-samochody w ostatnich miesiącach sunie w górę. Z danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów ACEA wynika, że w pierwszej połowie 2025 r. elektryki miały 15,6-procentowy udział w rynku. Daje to znaczący wzrost w porównaniu z niskim poziomem bazowym 12,5 proc. z pierwszej połowy 2024 r. – To jednak wciąż jest dalekie od celu, jaki powinien zostać osiągnięty na tym etapie transformacji – zauważa PZPM.
Od stycznia do czerwca 2025 r. sprzedaż nowych samochodów bateryjnych w krajach UE sięgnęła 869,3 tys. sztuk, przy czym trzy z czterech największych unijnych rynków, odpowiadających za ponad 60 proc. rejestracji elektryków, odnotowały wzrost: Niemcy (+35,1 proc.), Belgia (+19,5 proc.) i Holandia (+6,1 proc.). Natomiast jak podaje globalna firma konsultingowa JATO Dynamics, w całej Europie sprzedano od stycznia do końca czerwca 2025 r. ponad milion elektryków, co zdarzyło się po raz pierwszy w pierwszych sześciu miesiącach roku, a pojazdy elektryczne stanowiły już 17,4 proc. całego europejskiego rynku nowych aut. Daje to wzrost o 3,6 punktu procentowego w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku.
E-mobilność zaczyna hamowanie
Czy to oznacza, że problemy producentów z popytem na ich e-auta należą do przeszłości? Okazuje się, że wcale nie, bo popyt i tak jest radykalnie mniejszy od wcześniejszych założeń. W rezultacie koncerny motoryzacyjne rewidują swoje plany dotyczące elektromobilności, która generuje gigantyczne koszty. Kolejne premiery aut napędzanych prądem są wstrzymywane, a inwestycje w nowe platformy ograniczane. – To realne zachowania konsumentów, a nie moce produkcyjne i braki infrastruktury decydują o tempie rozwoju elektromobilności. Można mieć wrażenie, że decydenci polityczni i biznesowi chcą zapełnić ulice autami elektrycznymi bardziej niż sami klienci – komentuje Julia Langa, ekspert serwisu z ogłoszeniami motoryzacyjnymi Autoplac.pl.