Nowy prezes obronnego koncernu Krzysztof Krystowski zapowiada, że zmiany zacznie od wykreślenia z dokumentów Bumaru wzniosłych zapisów o misji ocalenia zbrojeniówki i przemysłowej ostoi krajowego bezpieczeństwa.
- Chcę raczej zbudować sprawną, biznesową wspólnotę, która jest na usługach klientów - przede wszystkim polskiej armii – zapowiada nowy szef holdingu .
Kłopoty obronnego potentata
Już na starcie z kolejną reformą może być kłopot, bo obronna grupa złożona z ponad dwudziestu spółek, już w zeszłym roku obniżyła przychody do 2,3 mld zł ( z ok. 3 mld w 2010 r.) i może mieć poważne problemy z wykonaniem zamówień eksportowych. Warty ok. 30 mln dol. kontrakt na broń przeciwlotniczą do Peru, został właśnie unieważniony a największa w zbrojeniówce umowa eksportowa na dostawy wozów zabezpieczenia technicznego WZT 3 ( za 275 mln dol.) do Indii wymaga renegocjacji.
Kulminacja trudności Krystowskiego nie zniechęca. Jego zdaniem Bumar to ciągle firma w budowie, z nie najgorszymi – mimo wszystko - zadatkami na przyszłość. W opinii nowego szefa holdingu, który pierwszego maja formalnie obejmuje rządy, najpilniejszą sprawą jest teraz obniżenie wewnętrznego napięcia. Spółce nie służył z pewnością niedawny spór zarządu z właścicielem, zakończony odwołaniem prezesa Edwarda E. Nowaka. Zażegnanie konfliktu z radą nadzorczą i ułożenie partnerskich, dobrych relacji to absolutny priorytet - podkreśla Krystowski.
Najpierw produkcja
Zdaniem nowego szefa narodowego koncernu, zmiany wymagają też relacje centrali ze spółkami produkcyjnymi. Wydaje się, że w kontaktach z firmami nadużywano autorytarnego tonu. To nie mój styl – mówi Krystowski. Urzędowy dyktat, biurokratyczne procedury krępujące produkcję, nadużywane przez poprzedni zarząd maja zniknąć bo powodowały niepokój i permanentny zatarg. Krystowski: administracyjna czapka Bumaru powinna nastawić się na rolę usługową , nawet służebną, wobec produkcji i menedżerów odpowiadających z powodzenie biznesu.