Rz: Jak ocenia pan liberalizację rynku pocztowego w Polsce?
Nie mamy do czynienia z liberalizacją. Firmy pocztowe muszą walczyć w Krajowej Izbie Odwoławczej i sądzie o każdy element tego rynku, a często w ogóle są pozbawione szans na taką walkę. Najlepszym przykładem jest monopolizacja przekazów pieniężnych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Zgodnie z nową ustawą tylko Poczta Polska (PP) jest operatorem, który może je doręczać. A to monopolizacji wsteczna, bo rynek ten był już uwolniony.
Chcecie przejąć obsługę przekazów ZUS?
Oczywiście. Nie wiem, czy w zeszłym roku bylibyśmy na to gotowi, ale w tym – już owszem. Na pewno zmniejszylibyśmy koszty funkcjonowania Zakładu. Startowaliśmy i wygrywaliśmy w przetargach wojewódzkich ogłaszanych przez Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Na bazie wygranych przez nas przetargów doręczamy już prawie 100 mln zł miesięcznie. Uwolnienie tej części rynku sprawiło, że KRUS ma stawki za doręczenie przekazu o 50 proc. niższe niż ZUS. Zakład natomiast, związany ustawą, ogłosił przetarg i otrzymał od Poczty Polskiej (PP) stawkę cennikową minus 1 proc. I tak właśnie wygląda zmonopolizowany rynek pocztowy, za co wszyscy płacimy. W skali kontraktu dwuletniego to aż 150 mln zł ekstra z naszej kieszeni. A ZUS to tylko jeden z przykładów. Administracja samorządowa, policja, ministerstwa – przetargów bez konkurencji jest wiele. Trzeba by zrobić białą księgę, ile kosztuje administrację państwową funkcjonowanie monopolu pocztowego.
Ile?