Po rosyjskiej agresji na Ukrainę Polska stała się dla ukraińskich firm kluczowym i często jedynym węzłem transportowym w dostawach na rynek Unii. Metalurgiczny koncern Rinata Achmetowa - grupa Metinvest uczynił z Polski swoje główne centrum logistyczne. Na koniec 2023 r. koncern podsumował blisko dwa lata działalności w Polsce. Wymuszone wojną opanowanie nowych szlaków komunikacyjnych okazało się dla firm z Ukrainy bardzo kosztowne.
Czytaj więcej
Polskie firmy chcą siedzieć przy stole, przy którym decydenci ze świata będą dzielić biznesowy tort związany z odbudową Ukrainy. Rafał Brzoska wraz z innymi biznesmenami planuje fundusz odbudowy.
Polskie porty 4 razy wolniejsze
Gdy po raz pierwszy polskie porty w Gdańsku i Świnoujściu, a potem w Gdyni i Szczecinie, odbierały ładunki od ukraińskiego koncernu hutniczo-górniczego Metinvest, ten musiał tam wdrożyć nową technologię przeładunku surówki czy też sposobu wyładunku na terminal i ponownego załadunku.
Sporym wyzwaniem okazała się prędkość załadunku, która, jak podkreśla ukraińska firma w informacji dla Rzeczpospolitej „w polskich portach jest cztery razy niższa niż w przypadku portów ukraińskich”. Do tego doszły również inne wyzwania związane z całościową organizacją transportu w polskich portach. A wszystko to miało swoją cenę.
– Dotychczasowe straty nieprodukcyjne Metinvest, wynikające z realiów rynkowych, w jakich organizujemy transport towarów, osiągnęły już poziom ponad 10,5 mln dolarów. Ponad 2,7 mln dolarów to strata wynikająca z oczekiwania statków w (polskich - red.) portach, ze względu na duży ruch, oczekiwanie na dostarczenie ładunku do portu lub wolne tempo załadunku. Dodatkowe 5,4 mln dolarów wynika ze strat towarów sypkich na przeładunkach. Tymczasem my musimy płacić cła i VAT od pełnej wielkości, a nie od rzeczywiście przewożonej masy ładunków – mówi Julia Miezencewa, szefowa logistyki w Metinvest Polska.