Kluczem do sukcesu jest współpraca szkół i uczelni z biznesem

Zdaniem uczestników debaty poświęconej skutecznej odpowiedzi edukacji i nauki na potrzeby rynku podstawą sukcesu jest działanie szkół i uczelni w porozumieniu z biznesem.

Publikacja: 31.08.2023 03:00

Materiał powstał we współpracy z Fundacją Rozwoju Systemu Edukacji

Pracodawcy potrzebują coraz więcej specjalistów w dziedzinach technicznych. Czy system edukacji jest w stanie na to odpowiedzieć? Jak zwiększać zainteresowanie uczniów szkołami technicznymi i zawodowymi? Jak podnosić kompetencje pracowników, także w obszarze wdrażania innowacji? Te zagadnienia stały się osią debaty „Edukacja w aspekcie rozwoju zawodowego i realiów współczesnego rynku pracy”, która odbyła się w redakcji „Rzeczpospolitej”.

Jędrzej Kowalczyk, prezes spółki FANUC Polska, zauważył, że są już uczelnie, które rozumieją konieczność odpowiedzi na zmieniające się potrzeby rynku pracy. – Dostrzegamy działania takich uczelni, jak Wojskowa Akademia Techniczna w Warszawie czy Zachodniopomorski Uniwersytet Techniczny, które dokonały sporych inwestycji w laboratoria. Posiadają technologię, jak też zespół ludzi, którzy potrafią przekazać wiedzę o niej i jej wykorzystaniu, a co najważniejsze – o korzyściach, jakie można dzięki temu odnieść. W efekcie osoby kończące te kierunki są niezwykle dojrzałe pod kątem wykonywania zawodu, są praktycznie przygotowanym pracownikiem, który wie, jak prowadzić prawdziwe projekty – powiedział Jędrzej Kowalczyk. – Natomiast jest jeszcze wiele uczelni, które jednak uczą teorii, a nie praktyki. Ich absolwenci są nadal pracownikami do wykształcenia od strony praktycznej. To jest bardzo odczuwalne i niekorzystne z punktu widzenia biznesu.

Mówił także o konieczności dostrzeżenia przez szkoły wyższe zmian na rynku pracy. – Liczba osób kończących kierunki techniczne jest taka sama, jak dekadę temu. A dziś technologie są stosowane znacznie powszechniej, przybywa choćby robotów przemysłowych. W efekcie tempo kształcenia pracowników jest nieadekwatne do wzrostu zapotrzebowania. To kolejna bolączka pracodawców – tłumaczył prezes FANUC Polska.

Zwrócił uwagę na jeszcze jeden aspekt rewolucji technologicznej. – Mówiąc o zmianach, skupiamy się głównie na inżynierach. Tymczasem dana technologia czy wprowadzenie jej do biznesu to dużo szersze pojęcie. Potrzebne są osoby, które muszą wiedzieć, dlaczego to się opłaca. Mówimy więc o rosnącym zapotrzebowaniu na obeznanych z technologiami finansistów czy dyrektorów produkcji, którzy potrafią znaleźć odpowiednie miejsce w procesie produkcyjnym na jego usprawnienie. Te aspekty, nieodłącznie związane z automatyzacją, w naszym kraju są nieadekwatne do trendów światowych. Problemem jest także mentalność części osób, które może nie do końca wiedzą, dlaczego wybrały daną specjalność i nie mają chęci do poszerzania swojej wiedzy – ocenił Jędrzej Kowalczyk.

Zgodził się z tym Piotr Strzałkowski, Leader of Activation (Professional Channel) Education & Grohe+ EE, LIXIL, EMENA, który zastanawiał się, jak można zmienić tę sytuację.

– Pierwsza kwestia to nastawienie rodziców do późniejszego wyboru przez dzieci szkół technicznych. Rzadko jest tak, że młody człowiek już wie, co chce konkretnie robić, że będzie stolarzem, instalatorem czy też elektrykiem. Tu jest rola inspiracyjna dla rodziców, która w praktyce wygląda różnie – mówił Piotr Strzałkowski. – Dlatego pojawia się pytanie, czy w takim razie firmy nie powinny wspierać szkół podstawowych już na poziomie VII czy VIII klasy. I już tam pokazywać młodzieży różne możliwości rozwoju i pomagać im w wyborze przyszłego zajęcia tak, żeby młody człowiek, który idzie do szkoły średniej, a później na studia, był przekonany, co chce robić w przyszłości – tłumaczył.

– Oczywiście różne są oczekiwania i aspiracje młodych ludzi. Części wystarczy szkoła zawodowa i zarobki, jakie mogą po niej osiągnąć. Ale inne osoby mogą chcieć się uczyć dalej. Motywacją może być na przykład chęć przejęcia w przyszłości biznesu od rodziców czy też perspektywa kariery w korporacji, gdzie wyższe wykształcenie potrzebne jest do tego, aby zostać dobrym menedżerem. Mamy tu więc kwestię rozpoznania potrzeb każdej osoby indywidualnie poprzez szkołę na różnych etapach edukacji i w ten sposób wsparcia jej przyszłej zawodowej kariery – dodał Piotr Strzałkowski.

– Zwróciłbym uwagę na jeszcze jedną rzecz: zaczynamy wchodzić w taki etap rozwoju kraju, gdzie powinniśmy wziąć pod uwagę również to, że osoby starsze będą zmieniały zawód. Ktoś, kto dziś jest na przykład taksówkarzem, fryzjerem, górnikiem czy stoczniowcem, wkrótce może chcieć zmienić zawód. Musimy więc otworzyć się także na te osoby i łączyć szkolnictwo dla ludzi młodych i osób starszych – podkreślił Piotr Strzałkowski.

Paulina Wróbel, dyrektor marketingu i szkoleń w Festool Polska, podkreśliła, że głównym wyzwaniem szkolnictwa w Polsce jest brak wystarczającej ilości zajęć praktycznych.

– Absolwenci szkół w dużej mierze są teoretykami bez gruntownego przygotowania praktycznego. Wchodzenie na rynek pracy bez praktyki pozbawia ich pewności siebie. W zderzeniu z zadaniami, które są im stawiane przez pracodawców, czują się niepewnie, a brak tej pewności z kolei powoduje, że nie podejmują wyzwań, które pomogłyby im w podnoszeniu kwalifikacji – stwierdziła.

Myślę, że dotyczy to szerokiego wachlarza zawodów. W mojej specjalizacji, czyli marketingu, jest podobnie. Jako absolwentka amerykańskiej uczelni mam obraz tego, z jaką wiedzą praktyczną kończy się tam szkołę. Moimi wykładowcami byli szefowie wielkich agencji reklamowych i korporacji. Przytaczali konkretne przykłady, robiliśmy projekty promujące konkretne produkty, więc kończąc szkołę, byłam praktycznie przygotowana do prowadzenia projektów i tworzenia kampanii. Dziś, współpracując z absolwentami (młodymi osobami) kierunków marketingowych, oczekuję od nich podobnego przygotowania. Tymczasem często musimy zacząć od kształcenia i przygotowania do zawodu, aby później rozpocząć samodzielne prowadzenie projektów.

Każdy zawód wymaga przygotowania praktycznego i co do tego nie ma wątpliwości, dlatego w szkołach różnego szczebla przedmiotów zawodowych powinni uczyć praktycy – diagnozowała sytuację przedstawicielka Festool Polska.

Oczywiście, jak zgodzili się uczestnicy debaty, nie można generalizować. Mamy bowiem na rynku edukacyjnym nauczycieli i wykładowców, którzy stanowią wzór w procesie kształcenia. Są wśród nich także osoby współpracujące z biznesem i to współdziałanie układa się bardzo dobrze. Mimo to postulują, aby były wdrażane systemowe programy np. w dziedzinie robotyki, wspierane pomocą na poziomie rządowym, zarówno dla techników, jak i szkół wyższych.

– Kluczowe we współpracy biznesu ze szkołami jest zaangażowanie nauczycieli. Zawód nauczyciela to misja i tylko z odpowiednim podejściem do kształcenia są oni w stanie zarażać młodych fachowców pięknem nauczanego zawodu, a także wprowadzać nowe rozwiązania podnoszące ich kompetencje. Na pewno nie jest to łatwe zadanie z wielu powodów. Jednym z nich jest na przykład brak podręczników zawierających aktualne rozwiązania techniczne czy też brak dostępu do nowych technologii w obrębie szkoły. Dlatego oferujemy nauczycielom zawodu szkolenia w naszej siedzibie, aby byli na bieżąco z najnowszymi rozwiązaniami technologicznymi. Dzięki temu nie są zaskakiwani w sytuacji, gdy uczeń, którego np. rodzice posiadają warsztat stolarski, ma większą orientację w tym zakresie.

Doszliśmy tutaj do wspólnego wniosku, że powinniśmy szkolić praktycznie i kształtować prawidłowe postawy i zachowania, a jednocześnie pokazywać atrakcyjność nauczanych zawodów. Nie może w tym procesie zabraknąć biznesu, ale także zaangażowania władz – postulowała Paulina Wróbel.

Swoją diagnozę sytuacji przedstawił także dr hab. Paweł Poszytek, dyrektor generalny Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji (FRSE).

– Myślę, że sprawa jest jednak bardzo prosta, choć oczywiście w detalach skomplikowana i wielopiętrowa. Oprócz tego, że rodzice powinni zmienić sposób myślenia, że pracodawcy być może także, że system powinien inaczej działać itp., to stwierdzę dość kontrowersyjnie: powinniśmy odejść od takiego myślenia, że kluczową kwestią jest reformowanie systemu edukacji. Kluczem jest współpraca – stwierdził dr hab. Paweł Poszytek.

– Powinniśmy całkowicie zmienić myślenie o edukacji i o tym, jak przygotowywać młodych ludzi do pracy. I nie chodzi o reformę, dlatego że każda reforma potrzebuje ciągłości. Nie da się jej przeprowadzić w rok czy dwa lata. Trzeba bowiem przygotować nowe materiały, nowe wytyczne, nowe standardy. Trzeba przeprowadzić cały proces kształcenia, co trwa cztery czy sześć lat, a na studiach pięć lat. Potem dokonać oceny, czy się udało. A przecież w tym czasie już świat tak daleko poszedł naprzód, że to jest syzyfowa praca. Więc postawię taką bardzo ryzykowną tezę, że punkt ciężkości jest we współpracy, a przecież zapisy legislacji edukacyjnej nie ograniczają podmiotów edukacyjnych we współpracy z biznesem i przedsiębiorcami – proponował dyrektor generalny FRSE.

Jak wskazał, taka teza wybrzmiała w wypowiedziach wszystkich uczestników debaty. – Wspomniane dwie uczelnie i ich działanie nie wynikają bezpośrednio z tego, że była jakaś reforma szkolnictwa wyższego czy też że same przeprowadziły jakieś wewnętrzne reformy. Oczywiście, musiały mieć fundusze, żeby zakupić potrzebny sprzęt. Ale nie byłyby w stanie kształcić w efektywny sposób, gdyby nie współpracowały z biznesem. Rozwiązanie wymienianych podczas debaty problemów nie leży tak bardzo w zmienianiu systemu i w stałym jego kalibrowaniu, tylko właśnie w chęci współpracy podmiotów edukacyjnych i biznesowych – podkreślił dr hab. Paweł Poszytek.

– Uczelnie mają zapisaną tzw. trzecią misję, czyli współpracę z otoczeniem społeczno-gospodarczym. Więc sprawa jest prosta: jeżeli będą otwarte i chętne do tej współpracy, to będzie to również wpływać na inne obszary, czyli na dydaktykę, badania, choć oczywiście jest wolność badań i każdy naukowiec może badać, co chce. Ale jeżeli będziemy widzieć potrzeby środowiska, to to też będzie wpływać na te wolne wybory – mówił dyrektor generalny FRSE.

Podał przykład takiego działania amerykańskiego Uniwersytetu Stanforda. – Według rankingu Times Higher Education jest to trzecia uczelnia na świecie, a według najważniejszego rankingu uczelni, czyli szanghajskiego, uczelnia nr 2. Ma ona tak bogatą ofertę edukacyjną dla ogółu społeczeństwa, nie tylko dla studentów obecnych czy byłych, ale również dla osób starszych, różne kursy trwające tydzień lub dwa, różnego rodzaju formy doskonalenia. Jest to doskonały przykład wychodzenia naprzeciw potrzebom społecznym i gospodarczym – opowiadał dr hab. Paweł Poszytek.

– Ale tak właśnie działają współczesne, nowoczesne uczelnie. Nie można zarzucić im, że są jakieś inne czy dziwne, czy niebadawcze, nienaukowe. To są uczelnie z czołówki rankingów światowych. Budżet Stanford nie dostaje ani centa z budżetu państwa, bo jest uczelnią prywatną. Jej roczny budżet jest większy niż budżet całej polskiej nauki, a tylko 17 proc. budżetu tej uczelni pochodzi z czesnego. Ta uczelnia zarabia, współpracuje z biznesem. Stanford to pierwszy zalążek Doliny Krzemowej. Tak więc kluczem jest współpraca, a nie myślenie nad tym, czy rząd coś za nas zrobi, czy będzie jakaś reforma. Taka współpraca jest możliwa nawet w ramach prawnych, które mamy, jeżeli chodzi o prawo dotyczące szkolnictwa, nie tylko podstawowego, zawodowego, ale i wyższego. Wszyscy powinniśmy totalnie zmienić sposób myślenia i współpracować – podsumował dyrektor generalny FRSE.

Materiał powstał we współpracy z Fundacją Rozwoju Systemu Edukacji

Materiał powstał we współpracy z Fundacją Rozwoju Systemu Edukacji

Pracodawcy potrzebują coraz więcej specjalistów w dziedzinach technicznych. Czy system edukacji jest w stanie na to odpowiedzieć? Jak zwiększać zainteresowanie uczniów szkołami technicznymi i zawodowymi? Jak podnosić kompetencje pracowników, także w obszarze wdrażania innowacji? Te zagadnienia stały się osią debaty „Edukacja w aspekcie rozwoju zawodowego i realiów współczesnego rynku pracy”, która odbyła się w redakcji „Rzeczpospolitej”.

Pozostało 96% artykułu
Biznes
Jeden diament odmieni los zadłużonego mieszkańca Indii
Biznes
Unikalna kolekcja autografów sprzedana za 78 tys. funtów. Najdroższy Mao Zedong
Biznes
Japończycy kontra turyści. Ceny w restauracjach różne dla miejscowych i gości
Biznes
Wymiany aktywami nie będzie. Bruksela zabrania transakcji z Rosjanami
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Biznes
Bernard Arnault stracił w 2024 r. więcej niż jakikolwiek miliarder