Większość analityków obronności, z którymi rozmawialiśmy, niepokoją niepewne konsekwencje dla gospodarki wielomiliardowych zakupów broni, przede wszystkim za granicą. – Pozyskujemy za granicą sprzęt bez offsetu i raczej drogi, bo kupowany bez konkurencyjnych przetargów, ale na to nie mamy wpływu – twierdzą eksperci. Wszyscy dziś zamawiają sprzęt taki, jaki jest po prostu dostępny w odpowiedniej jakości.
Zdaniem analityków największym zagrożeniem dla polskich firm – dziś po sufit obłożonych bieżącymi zamówieniami i zobowiązaniami do zapewnienia serwisu oraz obsługi importowanego z USA czy Korei uzbrojenia – będzie zaniechanie prac B+R w fabrykach broni. – Nie będzie na nie ani pieniędzy, ani czasu. To uniemożliwi spółkom technologiczny rozwój. A za jakiś czas, kiedy przydatność zamawianego za granicą sprzętu minie, znów będziemy musieli importować nową broń „z półki” – mówi Tomasz Dmitruk, analityk pisma „Nowa Technika Wojskowa”.