- Sam już noszę białoruskie lniane dżinsy. Całkiem niegłupio nam wyszły. Kiedy mieliśmy upały, to jazda samochodem w takich dżinsach była dużo przyjemniejsza, aniżeli w tradycyjnych - zapewniał Nikołaj Jefrimczyk dyrektor zjednoczenia zakładów odzieżowych Bellegprom, dla agencji Bełta.
Aby dżinsy trafiły na rynek, musi jednak być ktoś, kto będzie je produkował. A w pogrążonej w kryzysie Białorusi, gdzie przemysł opanowany się przez państwowe przedsiębiorstwa, jedzie na stratach i nie zna pojęcia konkurencji, nie ma na razie chętnego do produkcji.
By ruszyła, najpierw produkujący tkaniny lniane zakład w Orszy musi rozpocząć współpracę ze szwalnią w Witebsku. Wtedy na Białorusi będzie produkowany nie tylko materiał, ale też same dżinsy.
Na razie „fabryka w Orszy ok. 30 proc. swoich wyrobów szyje nie u siebie. Kiedy zaczniemy pracę z białoruskimi szwaczkami, to wszystko stanie się prostsze" - rozmarzył się dyrektor Jefrimczyk.
Wyjaśnił, że spodnie będą szyte z kilku rodzajów tkanin, albo bawełna i len, albo bawełna-len-wiskoza z dodatkiem lycry lub bez. Oczywiście są garnitury z czystego lnu, ale dżinsy to specyficzny asortyment". Pytany o cenę spodni odpowiedział, że elitarne modele kosztować mogą ok. 100 rubli (180 zł) a zwykłe 60-70 rubli.