Dostępne informacje o polsko-rosyjskim porozumieniu są bardzo optymistyczne i świadczą o dużym pragmatyzmie polskiej strony. Wytrzymaliśmy trwające około pół roku negocjacje w sytuacji, gdy groził nam szantaż gazowy. Ostatecznie zdecydowano, że Rosjanie, tak jak chcieli, nie zwrócą nam należnych pieniędzy za tranzyt gazu, ale nic nie stracimy, bo zamiast tego sprzedadzą nam taniej część surowca.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/jablonski/2010/01/28/jest-gazowy-sukces-beda-ojcowie/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Wbrew obawom opozycji nie zostaliśmy też zmuszeni do kupowania nadmiernych jego ilości, co mogłoby spowodować brak miejsca na naszym rynku dla innych niż Rosjanie dostawców. Nie ma więc niebezpieczeństwa, że straci sens budowa gazoportu i połączeń z zachodnimi gazociągami.

Nie wiemy niestety jeszcze, jak porozumienie reguluje sprawy zarządzania EuRoPol Gazem. Czy potwierdzą się rosyjskie informacje sprzed dwóch miesięcy, że faktycznie oddaliśmy kontrolę nad tą spółką, która zarządza biegnącym przez Polskę gazociągiem jamalskim.

Zakładając, że w tej kluczowej sprawie nie ulegliśmy, porozumienie może być sukcesem. Dziś dowiemy się, kto jest jego prawdziwym ojcem. Zasadniczo powinien za to odpowiadać minister gospodarki. Miał w nich jednak udział również minister skarbu, ale niektóre dokumenty podpiszą rosyjski Gazprom i Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Obie firmy są przynajmniej w pewnej części prywatne, ale w rzeczywistości są to agencje rządowe realizujące politykę państwa. Jednak o ile w przypadku Rosji jest to naturalne zjawisko, o tyle w państwie demokratycznym jest to aberracja. Jeżeli firma w swoich rokowaniach musi się kierować innymi względami niż zysk, nie powinna mieć prywatnych inwestorów. Kwestia importu gazu, jego tranzytu powinna być wydzielona z PGNiG do firmy realizującej rządową strategię, należącej wyłącznie do państwa.