49-letni Austriak przyszedł do Siemensa ze stanowiska wiceprezesa farmaceutycznego koncernu Merck.
Wcześniej pracował w innych firmach farmaceutycznych: Hoechst i Aventis. Najdłużej jednak w amerykańskim GE – firmie, która jest największą konkurencją dla niemieckiego koncernu.
Zapytany, w jaki sposób udaje mu się zajmować kolejno najwyższe stanowiska w wielkich firmach, odpowiedział: – Praca musi sprawiać frajdę.
Zadaniem, jakie otrzymał w maju tego roku, było przywrócenie godności jednej z ikon niemieckiego przemysłu. Nie dosyć, że Siemens ma kłopoty w Niemczech, to jeszcze podejrzenia o łapówki spowodowały, że również władze USA prowadzą własne dochodzenia w tej sprawie. I Loescher ściga się z czasem: czy zdąży oczyścić swoją firmę, zanim dopadną ją Amerykanie? Chciał kiedyś być dyplomatą, ale teraz na dyplomację nie ma już czasu. Musi działać twardo i tak właśnie działa.
W Siemensie jest człowiekiem narzuconym z zewnątrz i musi szukać współpracowników, którzy wsparliby jego strategię. Tak samo było również w Mercku. Dla Siemensa Loescher jest cenny dzięki doświadczeniu w GE, który od czasów prezesury Jacka Welcha kwitnie. Dzisiejszy prezes Siemensa był tam szefem działu medycznego i tam otrzymał najlepszą szkołę zarządzania. Jego fascynacja GE jest widoczna w strategii, jaką przygotował dla Siemensa: zmniejszenie roli telekomunikacji, skupienie się na produkcji sprzętu medycznego, pozyskanie partnera w USA.