W środę dojdzie do przekazania władzy na Kremlu. Odchodzący prezydent Rosji Władimir Putin przez ostatnie lata swojej prezydentury konsekwentnie budował wielkie państwowe molochy. W ten sposób Rosja miała się stać równorzędnym partnerem największych potęg gospodarczych na świecie.
Zmiana władzy na Kremlu nie powinna mieć więc zasadniczego znaczenia dla sytuacji polskich firm aktywnych na rynku rosyjskim. Nowy prezydent Dmitrij Miedwiediew będzie zapewne próbował wykorzystać słabość wielkich partnerów gospodarczych i postara się przekształcić rubla w jedną z regionalnych walut rezerwowych. To nieco utrudni rozliczenia zagranicznym firmom działającym w Rosji. Ale dla naszych przedsiębiorców, którzy mają za sobą rozliczenia w kuriozalnej walucie, jaką był rubel transferowy, nie powinno to stanowić większego problemu. Na razie jednak brak konkretnych dat i kalendarza dojścia do nowego systemu rozliczeń, mimo że cały ten proces miałby zakończyć się za cztery lata.
Zagraniczni przedsiębiorcy otrzymali wczoraj od prezydenta Putina wskazówkę, od których dziedzin gospodarki powinni trzymać się z daleka. Jednym z ostatnich dokumentów, jakie podpisał Putin jako prezydent, była lista strategicznych dziedzin gospodarki, do których cudzoziemcy nie będą dopuszczani. Znalazły się na niej aż 42 sektory, wśród nich energia (także nuklearna), transport lotniczy, poszukiwanie bogactw naturalnych, przemysł kosmiczny i dziedziny związane z przemysłem zbrojeniowym.
Ci przedsiębiorcy, którym udało się wykupić udziały w firmach zaliczonych do tych sektorów, muszą się liczyć z koniecznością wycofania się z tych inwestycji. Jak w tej sytuacji mają znaleźć się polskie firmy, które nigdy nie będą równorzędnymi partnerami dla państwowych konglomeratów? Na to pytanie próbowali odpowiedzieć uczestnicy debaty „Rz” – „Jak robić biznes z Rosją w czasach wielkich korporacji?” powiązanej z publikacją raportu „Rosja 2007. Raport z Transformacji” opublikowanego przez Instytut Wschodni.
– Zacznijmy od tego, że kapitalizmu państwowego nie wymyślił Władimir Putin. Wcześniej z powodzeniem realizował go prezydent Francois Mitterrand we Francji i do dzisiaj są w tym kraju niewydolne molochy, które najczęściej w nazwie mają „France” – uważa Maciej Majewski, partner firmy doradczej Deloitte. – Dla Putina sklejanie konglomeratów to element strategii koncentracji władzy. Mam tylko ogromne wątpliwości co do ekonomicznego sensu tego typu akcji. Rosjanie w tej chwili mogą sobie pozwolić na takie eksperymenty, ponieważ finansują je wpływami z eksportu ropy i gazu. Ale moim zdaniem znacznie rozsądniej byłoby umocnić państwo, dbając o wyposażenie i szkolenie wojska, niż pompować pieniądze z eksportu surowców, które z ziemi można wydobyć tylko raz, w budownie potęgi przywódcy i jego najbliższego otoczenia. To kosztowna zabawa, w dodatku pozbawiona sensu ekonomicznego, ponieważ nie tworzy żadnej wartości dodanej – uważa Majewski. Jego zdaniem tego typu firmy nie są ani lepiej zarządzane, ani wydajniejsze, nie mają też lepszej bazy kosztowej. – Niech tylko się okaże, że niedawno odkryte gigantyczne złoża brazylijskiej ropy będą gotowe do eksploatacji, ceny ropy pójdą w dół, a gigantyczny gmach Gazpromu w Sankt Petersburgu nie będzie aż tak potrzebny – uważa Majewski.