"Szukam chętnych do wspólnego kupna parkietu i drzwi" – ogłasza się na forum mieszkańców jednego z warszawskich osiedli właściciel nowego lokum. Takich ogłoszeń proponujących grupowe zakupy dające szanse na większy rabat można znaleźć w polskim Internecie coraz więcej.
Jak wynika z najnowszych badań GfK Polonia, ponad 30 proc. Polaków ocenia, że w czasach kryzysu warto organizować się w grupy konsumenckie. Biorąc pod uwagę krótkie jeszcze tradycje takich zakupów, to niezły wynik, choć wśród Amerykanów zwolenników tego pomysłu jest prawie dwukrotnie więcej.
Mieszkańcy USA dużo częściej niż polscy konsumenci są tez zwolennikami zakupów w większych ilościach. – Kupowanie na zapas nie zawsze musi być racjonalne, bo mając większe opakowanie jakiegoś produktu, często zużywamy go więcej – mówi Anna Giza-Poleszczuk z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, zrzeszającej największe sieci sklepów, twierdzi, że sprzedaż ciągną dziś promocje i tanie produkty, choć nie spada też popyt na droższe wyroby premium. Duże sklepy, które w ostatnich latach rozwinęły działy delikatesowe, i teraz nie narzekają na biznes. – Rośnie sprzedaż tanich i drogich produktów kosztem tych standardowych, z cenowego środka – ocenia Faliński.
Zdaniem Anny Gizy-Poleszczuk to naturalne i racjonalne zachowanie konsumentów podczas kryzysu, gdy zwykle zmienia się struktura zakupów; uznajemy, że nie ma sensu płacić więcej za coś, co jest droższe i trochę lepsze od produktu, który jest wystarczająco dobry i tani. W rezultacie w drogerii zamiast kremu za 15 zł wybierzemy nieco gorzej opakowany za 8 zł albo sięgniemy po kilkakrotnie droższy krem premium. To zła wiadomość dla popularnych marek z tzw. średniej półki, które dobrze sobie radziły w czasach koniunktury.