Krynica, reformy, kryzys i motywacja

Minister finansów Jacek Rostowski stwierdził, że nie chce forsować bolesnych reform finansów publicznych, bo szarża z szablą na czołg to nie w jego stylu

Publikacja: 10.09.2009 02:15

Andrzej Jarczyk

Andrzej Jarczyk

Foto: Rzeczpospolita

Red

Po co bowiem reformować, skoro i tak będzie weto prezydenta. Ten efektowny, by nie powiedzieć efekciarski, sposób tłumaczenia własnej bezczynności nie zyskuje chyba jednak aplauzu w oczach opinii publicznej. 

W ciągu ostatnich dwóch dekad mieliśmy tylko dwóch premierów, którzy odważyli się zreformować polską rzeczywistość gospodarczą. Używając nowomowy politycznej, należałoby stwierdzić, że ta średnia jest porażająca. Jeden reformator na dziesięć lat.

Pierwszy był Tadeusz Mazowiecki, który rękoma Leszka Balcerowicza wprowadził podstawy gospodarki rynkowej. A drugi to Jerzy Buzek, który odważył się poprzeć kilka potrzebnych dla Polaków i dla jakości rynku kapitałowego reform, jak np. reformę emerytalną, która umożliwiła start OFE.

Za czasów pozostałych rządów, u jednych mniej u drugich bardziej, ale jednak panowała zasada, że przedsiębiorca sobie poradzi, więc lepiej nic albo niewiele robić, skoro można tylko stracić w sondażach. Oczywiście, że najlepiej jest reformować finanse publiczne w okresie prosperity i dobrobytu. Tylko wtedy zazwyczaj brakuje motywacji, czyli przysłowiowego bata. Od paru dni jednak wiemy, że reformy są niemożliwe także w czasie kryzysu, bo pan prezydent jest niedobry. Trudno tu oprzeć się wrażeniu, że nam się po prostu nie chce, bo „i tak się nie uda”.

Z taką postawą jednak nigdy nie awansujemy nawet do pierwszej 50 państw przyjaznych biznesowi w corocznym rankingu Banku Światowego „Doing Business”. Na zawsze pozostaniemy daleko w ogonie, za Rwandą, a nawet Węgrami i Słowacją. Biednego nie stać na prowizorki. Dlatego świat biznesu wolałby, by rząd patrzył w kierunku lepszych od nas, niż tylko chwalił się nie do końca swoimi osiągnięciami. To, że dziś Polska jako jedyna w UE może się poszczycić wzrostem PKB, to przecież nie jest wyłączna zasługa rządu, ale głównie efekt ciężkiej pracy przedsiębiorców, którzy muszą reformować swoje firmy zarówno w czasie prosperity, jak i wtedy, gdy koniunktura siada. 

Kryzys to tak samo dobry okres na zmiany jak czas dobrobytu. Może nawet lepszy, bo i motywacji do działania jest więcej. Czas to pieniądz. Nie warto odkładać reform na lepsze politycznie czasy. Chciałbym, by „duch Krynicy” pozwolił to uświadomić naszym decydentom.

[i]Andrzej Jarczyk jest prezesem grupy Generali Polska[/i]

Po co bowiem reformować, skoro i tak będzie weto prezydenta. Ten efektowny, by nie powiedzieć efekciarski, sposób tłumaczenia własnej bezczynności nie zyskuje chyba jednak aplauzu w oczach opinii publicznej. 

W ciągu ostatnich dwóch dekad mieliśmy tylko dwóch premierów, którzy odważyli się zreformować polską rzeczywistość gospodarczą. Używając nowomowy politycznej, należałoby stwierdzić, że ta średnia jest porażająca. Jeden reformator na dziesięć lat.

Pozostało 81% artykułu
Biznes
Muzeum Gazowni Warszawskiej – Wyjątkowe Miejsce na Twoje Wydarzenie Biznesowe
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Chińska konkurencja dla Tesli – BYD depcze po piętach
Biznes
Najlepsi z najlepszych Listy 2000 w 2024 r.
Biznes
Będzie więcej pieniędzy na zbrojenia w UE? "Wielki wybuch" na obronność
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Biznes
Pracowity grudzień dla Airbusa. Problemy z produkcją, masowe zwolnienia