Sytuacja władz w Kijowie w relacjach z Rosją uległa zmianie po ostatnim, niespodziewanym przyspieszeniu rozmów o utworzeniu strefy wolnego handlu z Unią Europejską. Dotąd Bruksela raczej tylko „czarowała" Kijów, ale utworzenie strefy byłoby krokiem przełomowym we wzajemnych relacjach, polityczne hasło Partnerstwa Wschodniego zaś nabrało bardziej konkretnego wymiaru. Z drugiej strony Rosjanie zapraszają Ukraińców do swojej „strefy wolnego handlu", czyli unii z Białorusią i Kazachstanem. Ale z ostrzeżeniem w tle – jeśli Ukraina zdecyduje się na porozumienie z Unią, to Rosjanie zamkną granice dla importu jej produktów. Władze w Kijowie tego zlekceważyć nie mogą, za to balansując umiejętnie między Moskwą i Brukselą, mogą „coś" uzyskać i z jednej, i z drugiej strony.
Ukraińcy dobrze rozumieją, że porozumienie z Brukselą otworzyłoby drogę do członkostwa we Wspólnocie, ale w przyszłości, dobre relacje zaś teraz z Rosją to szansa na tańszy gaz. Choć też nie brakuje nieoficjalnych głosów z ukraińskiego rządu, że jednak dostęp do rynku unijnego jest korzystniejszy i bardziej perspektywiczny.
Nic dziwnego więc, że na kilka dni przed rozmowami z premierem Putinem władze w Kijowie starają się pokazać swojemu społeczeństwu i Moskwie, że nie będą biernym partnerem. Premier Mokyło Azarow wydał instrukcję swojemu zastępcy, by przygotował dodatkowe argumenty w sprawie zmiany kontraktu gazowego z Rosją. Ukraina zabiega o zmianę niekorzystnej umowy gazowej, którą Władimir Putin praktycznie wymusił na rządzie Julii Tymoszenko dwa lata temu. W efekcie kraj ten pod koniec roku będzie musiał płacić jedne z najwyższych stawek za rosyjski gaz w Europie – ok. 350 dol. za 1000 m sześc. Wcześniej przez lata Ukraińcy kupowali surowiec po cenach preferencyjnych, a teraz Rosjanie zapewniają, że powrót do takiej „gazowej przeszłości" jest możliwy – jeden z szefów Gazpromu Walerij Gołubiew zapowiedział, że Ukraina może płacić niższe ceny i zaoszczędzić nawet ponad 5 mld euro rocznie, jeśli przystąpi do unii z Rosją, Kazachstanem i Białorusią. Przy okazji jednak Naftohaz musiałby obniżyć stawki za tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę. Trudno przewidzieć, czy taką samą ofertę przedstawi we wtorek w Kijowie Władimir Putin.
Wydaje się jednak, że w kwestiach związanych z gazem władze ukraińskie mogą oczekiwać czegoś więcej od Rosjan. Niemal pewne jest, że poruszą temat planowanego przez Rosjan i Włochów gazociągu South Stream. Gazprom wspólnie z koncernem ENI chce ułożyć gazociąg przez Morze Czarne do południowej Europy, przez co ograniczyłby zależność od tranzytu surowca przez Ukrainę, przez którą do Europy Zachodniej wędruje dziś 80 proc. rosyjskiego gazu.