Rośnie grono instytucji finansowych, które zarobią dzięki sprzedaży Polkomtelu. Od ubiegłego tygodnia jest już pewne, że dzięki dobiegającej końca transakcji, której wartość szacowana jest na 16 – 18 mld zł, na dodatkowy zarobek mogą liczyć londyński Citibank i należący do jego grupy Bank Handlowy w Warszawie, francuska grupa Credit Agricole czy Royal Bank of Scotland. Te trzy banki stanęły na czele konsorcjum kilkunastu instytucji (są wśród nich także PKO BP, Pekao, BZ WBK czy BGŻ), które pożyczyły kilka miliardów złotych Cyfrowemu Polsatowi, satelitarnej platformie Zygmunta Solorza-Żaka, który stara się o przejęcie Plusa. Znakomitą część pożyczonej gotówki (2,8 mld zł z 3 mld zł kredytów) Cyfrowy Polsat wydaje właśnie na przejęcie Telewizji Polsat.
Platforma odkupuje stację od Solorza-Żaka, aby ten mógł stanąć w szranki w bitwie o Polkomtel. A data złożenia wiążącej oferty zbliża się nieubłaganie (6 maja). W zamian za akcje Telewizji Polsat Solorz-Żak i jego partner biznesowy Hieronim Ruta otrzymali także wyemitowane przez satelitarną platformę akcje. Są warte na giełdzie blisko 1,3 mld zł. Wiadomo jednak, że ani kredyty, ani pieniądze uzyskane ze sprzedaży tych walorów biznesmenowi na zakup Polkomtelu nie wystarczą. Stanowią jedynie wkład własny Solorza-Żaka.
O resztę zadbali jego doradcy z firmy Trigon. Kto wspiera właściciela Polsatu przy wartej kilkanaście miliardów złotych operacji – do tej pory nie ujawniono. Tak jak i tajemnicą pozostaje, ile zarobią banki udzielające kredytów Cyfrowemu Polsatowi.
Kilkanaście banków zaangażowanych przy transakcji Polsatów to jedno. Jak pisaliśmy wcześniej na łamach „Rz", każda z firm sprzedających Polkomtel zatrudnia własnych doradców finansowych, prawnych oraz audytorów.
Brytyjskiemu Vodafone od jesieni ub.r. doradza Goldman Sachs. Jeśli analitycy Espirito Santo mają rację i Brytyjczycy ostatecznie nie sprzedadzą Polkomtelu, ale go przejmą – wynagrodzenie Goldmana może okazać się dużo wyższe, niż pierwotnie sądzili jego menedżerowie. Banki inwestycyjne otrzymują bowiem zwykle 2 – 5 proc. od wartości transakcji. Sprzedaż pakietu wartego 4,4 mld zł daje więc kwotę o kilkadziesiąt procent niższą niż zakup walorów wartych trzy razy tyle.