Do wypadku doszło na poziomie 900 metrów pod ziemią o godzinie 19.48. W wyniku zdarzenia obrażenia odniosło dwunastu pracowników kopalni. Najciężej ranni kierowani są na oddział oparzeniowy szpitala w Siemianowicach. Z naszych informacji wynika, że skierowano tam już pięciu górników.
Rusza akcja ratunkowa
- Akcja ratunkowa trwa, nie jesteśmy w stanie powiedzieć jak długo jeszcze - mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy kopalnia Krupiński, w której w czwartek wieczorem doszło do zapłonu metanu.
- Na dole nadal jest pożar i duże stężenie tlenków węgla, co utrudnia akcję, w której bierze udział na zmianę dziesięć zastępów ratunkowych - mówi Jabłońska-Bajer.
W rejonie wypadku pracowało 32 górników, z których 20 wydostało się na powierzchnię o własnych siłach. Pozostała 12 była podzielona na dwie grupy. Pierwszą siedmioosobową udało się szybko odnaleźć i wydostać bezpiecznie na powierzchnie. Czwórkę z nich, która doznała najcięższych oparzeń, zostało przetransportowana na oddział oparzeń szpitala w Siemianowicach. Pozostali zostali rozwiezieni do pobliskich placówek w Jastrzębiu i Pszczynie. Stan wszystkich, lekarze określają jako nie zagrażający życiu.