Wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak pojechał dziś na Śląsk. Na wspólnej konferencji z Piotrem Litwą, prezesem Wyższego Urzędu Górniczego poinformował, że rodziny górnika i ratownika, którzy zginęli w kopalni Krupiński, gdzie zapalił się metan, mogą liczyć na każdą pomoc. Zarówno rządu, jak i spółki. - Pomoc w każdej niezbędnej formie będzie zapewniona – powiedział wicepremier. Złożył kondolencję rodzinom ofiar, mówił też o podziwie dla ratowników, którzy pracują na dole (w sumie ponad sto osób, na zmianę) już dwie doby.
Zobacz:
Akcja ratunkowa w kopalni Krupiński: relacja godzina po godzinie
- Nikogo nie zostawimy w potrzebie – zapewnił Jarosław Zagórowski, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, w skład której wchodzi kopalnia Krupiński w Suszcu. Na naradzie w WUG m.in. Piotr Litwa, prezes Zagórowski i dyrektor kopalni Krzysztof Ogiegło przedstawili Pawslakowi przebieg akcji ratunkowej oraz pełna informację o tym, co dzieje się w kopalni od czwartku, od godz. 19.48, gdy przyszły pierwsze informacje o zapaleniu się metanu na głębokości ponad 800 m.
Prezes WUG poinformował, że ratownicy musieli na razie zawiesić akcję ratunkową, ale wrócą do niej, gdy tylko będą do tego odpowiednie warunki. - Ratownicy przeszukują 800 m wyrobiska, zostało im jeszcze 150 m, ale stężenie metanu zagraża ich bezpieczeństwu – powiedział Litwa. - W sobotę o godz. 10.17 stężenie metanu wynosiło 4,9 proc., a więc była to atmosfera wybuchowa – powiedziała „Rz" rzeczniczka WUG, Jolanta Talarczyk. Nie wiadomo, kiedy górnicy będą mogli wrócić do pracy. Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, przez 14 lat pracujący jako ratownik górniczy powiedział, że ratownicy się nie poddadzą, póki nie znajdą kolegi. Dodał, jednak, że jego szanse na przeżycie są naprawdę niewielkie.