Chcąc pozbyć się presji Berlina, który domaga się lepszego przestrzegania niemieckich interesów w grupie, EADS i jego filia Airbus sprawdzają, czy mogą w przyszłości funkcjonować bez kredytów rozwojowych od rządu federalnego – podał „FAZ".
Berlin wyraził gotowość udzielenia wsparcia pracom nad przyszłym samolotem dalekiego zasięgu A350 i przyznał kredyt miliarda euro na prace przy nim – przypomina dziennik. Połowę tej sumy już przekazano, ale Airbus mógłby odmówić przyjęcia reszty, bo dysponuje 11,4 miliardami płynnych środków netto.
Reorganizacja grupy wojskowo-lotniczej EADS zapowiedziana przez jej przyszłego szefa, Toma Endersa, wywołała wzrost temperatury po obu stronach Renu, bo Niemcy i Francuzi obwiali się, że na tym stracą.
Gdy Enders, który latem zajmie stanowisko, Louisa Gallois, ogłosił w lutym, że chce w Tuluzie skoncentrować kierownictwo grupy, rozsiane obecnie miedzy Paryżem, Monachium i Tuluzą, oznaki zaniepokojenia pojawiały się jedna za drugą.
Wysoki przedstawiciel rządu federalnego, koordynator sektora lotniczego w resorcie gospodarki, Peter Hintze skierował w tych dniach do Endersa pismo z wyrazami niepokoju o skupienie ośrodka władzy w Tuluzie. W piśmie tym uznał za nie do przyjęcia, by niemieckie zakłady Airbusa nie zostały wzmocnione i zażądał odwrócenia tej tendencji.