Ostatnie skandale w Barclays, JPMorgan Chase, Goldman Sachs i innych bankach mogłyby stwarzać wrażenie, że sektor finansowy ma poważne problemy etyczne. Niestety jest dużo gorzej: mamy do czynienia z obniżką standardów etycznych w świecie biznesu za co częściowo winę ponoszą szkoły biznesu, napisał Luigi Zingales z Booth School of Business przy University of Chicago, w komentarzu dla Bloomberga.
Rozważcie np. rewelacje o dwóch czołowych menedżerach elitarnej firmy konsultingowej, która uniknęła publicznego napiętnowania mimo wykroczeń jej byłych pracowników. Anil Kumar, dyrektor McKinsey, absolwent Wharton School przy University of Pennsylvania, przyznał się, że przekazywał poufne informacje menedżerowi funduszu hedgingowego, absolwentowi Wharton School Raj Rajaratnamowi. Rajat Gupta, absolwent Harvard Business School, który dziewięć lat był dyrektorem zarządzającym McKinseya w tej samej sprawie został skazany za insiding (przekazywanie i wykorzystywanie poufnych informacji w transakcjach giełdowych).
Chociaż Gupta odszedł z McKinseya na długo przed tym zanim popełnił czyny, za które został skazany, byłoby krótkowzrocznym nie potraktować tego problemu poważnie. Chociaż w każdej firmie mogą się znaleźć czarne owce, to kiedy znajdują się one na szczycie hierarchii sugeruje, iż firma ma kulturę korupcyjną, albo wadliwy system selekcji, bądź też obie wady jednocześnie. Jest to szczególnie kłopotliwe w przypadku McKinsey, która za kluczowe cechy swoich konsultantów uważa uczciwość i jakość.
Skąd takim ludziom jak Gupta, Kumar i innym przyszło do głowy, że ich postępowanie może być OK.? – zastanawia się Luigi Zingales. Większość szkół biznesu oferuje zajęcia z etyki, ale zwykle dzielą się one na dwie kategorie. Niektóre ograniczają się do przedstawienia dylematów moralnych bez wskazywania, jakie stanowisko powinno się zająć. To tak jak gdyby studentom prezentować argumenty za i przeciwko segregacji rasowej pozostawiając im do wyboru po której stronie powinni się znaleźć.
Inne szkoły biznesu zagadnienia etyczne ukrywają w koncepcji społecznej odpowiedzialności biznesu sugerując, że obowiązki wobec społeczeństwa spoczywają na firmach, a nie na jednostkach. A zanim zaczniemy mówić o społecznej odpowiedzialności biznesu powinniśmy rozmawiać o społecznej odpowiedzialności jednostki - uważa Zingales.