Choć wydobycie węgla rośnie, kopalnie mają spore kłopoty z jego sprzedażą. „Rz" pisała 21 września, że będą musiały obniżyć ceny paliwa od przyszłego roku, tymczasem jak ustaliliśmy, największa w UE spółka w branży, Kompania Węglowa, obniża na IV kw. ceny miałów energetycznych o 10 proc. A to jej ruchy cenowe są wyznacznikiem dla pozostałych firm, zwłaszcza na Śląsku.
– Nie będziemy tego komentować – powiedział „Rz" Zbigniew Madej, rzecznik kompanii Węglowej.
Ministerstwo spokojne
Z szacunków „Rz" wynika, że obecnie na zwałach kopalń węgla kamiennego jest już prawie 7 mln ton niesprzedanego węgla. Nie jest to szczególnie zły wynik, patrząc na stan zapasów w ostatnich latach, niemniej jednak nie daje też powodów do radości zważywszy na fakt, że elektrownie opalane węglem kamiennym mają prawie 8 mln ton paliwa w zapasie, czyli ponad dwa razy więcej niż wynoszą ich ustawowe zapasy zobowiązujące je do posiadania zapasu węgla na trzydzieści dni.
Jednak resort gospodarki, który nadzoruje branżę, na razie jest spokojny. – To są sprawy spółek węglowych i ich zarządów, bo to one odpowiadają za wydobycie i trzeba tu oddzielić rolę Ministerstwa Gospodarki. Interweniować będziemy, jeśli będzie taka potrzeba, a ja jej na razie nie widzę. Pamiętajmy, że kopalnie miały już do czynienia z nawet dwa razy większymi zapasami i sobie z nimi poradziły. Muszą wypracować odpowiednią politykę cenową – powiedział „Rz" Tomasz Tomczykiewicz, wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo. Obecna sytuacja bowiem spowodowana jest m.in. zwiększonym wykorzystaniem węgla brunatnego, który jest tańszy. Ale z kolei bardziej emisyjny, co przy nowych uwarunkowaniach limitów CO2 da od przyszłego roku znów przewagę kamiennemu.
Tomczykiewicz zaznaczył także, że nie można mówić, że to węgiel z importu wypiera ten krajowy, bo ilość węgla, który przyjedzie do nas z zagranicy w tym roku, po raz pierwszy od lat spadnie.