Właśnie tak postąpił francuski gigant PPR, kiedy sprzedawał udziały w afrykańskiej spółce zależnej CFAO. – Kiedy jest to możliwe załatwiamy to własnymi siłami – mówi Jean – Francois Palus, dyrektor zarządzający spółki kontrolowanej przez miliardera Francois Pinault.
Branża finansowa przeżywa trudny okres. W samym ubiegłym roku banki zmniejszyły zatrudnienie o 88 tysięcy etatów, zaś liczba transakcji fuzji i przejęć na świecie zmalała o 53 proc. wobec 2007 roku. Wraz z malejącą ich skalą coraz więcej firm europejskich, a wśród nich BP, czy Siemens rezygnuje z usług wielkich graczy z Wall Street.
Specjaliści zauważają, że firmy bardziej niż kiedykolwiek są zorientowane w tajnikach tego biznesu i czują się na siłach by je sfinalizować o własnych siłach. W tym roku prawie jedna trzecia transakcji fuzji i przejęć zrealizowanych w Europie i Stanach Zjednoczonych została przeprowadzona bez udziału doradców zewnętrznych, wynika z danych nowojorskiej firmy Freeman Consulting. W przypadku USA odsetek ten był największy od 2003 roku, zaś w Europie od 2004 r.
W okresie od stycznia do września 2012 r. globalne banki inwestycyjne miały przychody z usług doradczych na poziomie 6,48 miliarda dolarów. To o 48 proc. mniej niż w takim samym okresie 2007 r. Wprawdzie jest to zaledwie niespełna 5 proc. wszystkich przychodów banków, ale doradztwo jest ważne dla reputacji i zysków. Często toruje drogę do bardziej opłacalnych umów dotyczących finansowania transakcji, pośrednictwa w sprzedaży obligacji czy akcji.
John Longworth, dyrektor generalny Brytyjskiej Izby Handlowej (British Chambers of Commerce) przypuszcza, że powodem rezygnacji z usług doradców zewnętrznych może być nieufność, gdyż firmy są coraz bardziej sceptyczne wobec banków. Połowa brytyjskich spółek nieufnie odnosi się do instytucji finansowych. – Instytucje finansowe muszą odzyskać zaufanie i naprawić relacje z biznesem – twierdzi Longworth nawiązując do skandalu ze stopami LIBOR.