Zakończył się solidarnościowy strajk generalny w regionie śląsko-dąbrowskim. Związkowcy postanowili oprotestować politykę społeczno-gospodarczą rządu, m.in. w zakresie zmianom w Kodeksie pracy i tzw. umów śmieciowych. Do strajku przyłączyli się pracownicy komunikacji miejskiej, szkół i placówek zdrowia i górnicy.
Około godziny 6.00, czyli wraz z rozpoczęciem pierwszej zmiany, akcję strajkową rozpoczęli górnicy. Na dół zjechały tylko służby zabezpieczające, i pracownicy odpowiedzialni za utrzymanie ruchu w kopalniach. - Reszta górników została w cechowni. Przeprowadzaliśmy tam masówki informacyjne, rozmawialiśmy o postulatach strajkowych, odpowiadaliśmy na pytania - mówi Grzegorz Sułkowski, przewodniczący Solidarności w sosnowieckiej kopalni Kazimierz-Juliusz.
Kolejarze rozpoczęli protest o 8.00 rano. Pociągi, które w momencie rozpoczęcia protestu były już w trasie, zjechały na najbliższe stacje.
Jak przekonuje szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz, pracownicy kolei mają szczególne powody do protestu. - Wczoraj w Sejmiku Województwa Śląskiego i w czwartek podczas obrad komisji infrastruktury marszałek Mirosław Sekuła poinformował, że rozpatrywane jest ograniczenie linii Kolei Śląskich o ok. 40 proc. linii. To niestety może oznacza kolejne zwolnienia pracowników, a na to kolejarze nie mogą już sobie pozwolić - podkreślił przewodniczący w Katowicach, gdzie związkowcy wyszli na tory.
Przedstawiciele Międzyzwiązkowego Sztabu Protestacyjno-Strajkowego spotkali się z kończącym strajk pracownikami Tauron Dystrybucja.