Czy warto było pojechać na CeBIT?
Oczywiście, że tak. To moim zdaniem jedna z największych i najbardziej udanych imprez promujących Polskę i nasz przemysł ICT. W targach wzięło udział 200 polskich wystawców. Dodatkowo 100 firm odbyło spotkania w ramach giełdy kooperacyjnej Future Match. Większość przedsiębiorców pozytywnie oceniła swoją obecność w Hanowerze. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że odnieśliśmy sukces i pokazaliśmy, że nasze tegoroczne hasło „Poland TalentIT People" ma realny wymiar.
Targi z roku na rok są coraz mniejsze. W tym roku wystawiało się ponad 4 tys. firm, podczas gdy jeszcze 12 lat temu wystawców było niemal dwa razy więcej. Stworzenie instytucji partnera targów wydaje się być próbą ich ratowania.
Nie sądzę, formuła partnerstwa funkcjonuje od lat. To fakt, że wystawców jest mniej, lecz zaszły wyraźne zmiany jakościowe. Po pierwsze, w porównaniu do lat ubiegłych nastąpiła zmiana kanałów komunikacji, reklamy i promocji. Coraz bardziej istotna jest też rola ogólnodostępnych rozwiązań, takich jak np. cloud computing, z których wspólnie korzystamy. Po drugie, mamy do czynienia z postępującą globalizacją, również w przemyśle ICT. Warto pamiętać jednak, że targi odwiedziło w tym roku ponad 285 tys. osób. Aż 84 proc. z nich stanowili decydenci i managerowie zarządzający budżetami na inwestycje IT w największych firmach. To ważny aspekt biznesowy tego wydarzenia. Nie mam wrażenia, żeby była to impreza schyłkowa. CeBIT to nadal największe europejskie targi ICT, a ich specyfiką jest silna formuła B2B.
Jesteśmy już po targach. Co dalej?