4 i 5 kwietnia setki osób blokowały w kilku miejscach drogi krajowe. Przedstawiciele branży tłumaczyli, że to efekt braku zainteresowania ich sytuacją strony rządowej – a chodzi o 60 tys. miejsc pracy i inwestycje, które przekroczyły w ciągu ostatnich lat 3 mld zł. 350 producentów biomasy tłumaczy, że energetyka nie odbiera od nich biomasy używanej w technologii jej współspalania z węglem, bo ceny świadectw pochodzenia energii, czyli zielonych certyfikatów drastycznie spadły – ale to właśnie współspalanie naprodukowało ich najwięcej.
Tyle, że gdy połapano się o co chodzi (w URE naliczanie certyfikatów jest opóźnione o kilka miesięcy) – było za późno. Ich cena spadła, więc współspalanie, z którego mamy ponad 50 proc. zielonej energii, nie było potrzebne. - Energetyka nadzorowana przez skarb państwa nie odbiera naszego towaru, chcemy, by odbierała choć 30-40 proc. bo nie mamy jak żyć, a przecież to nie tak miało wyglądać – mówi nam Piotr Kowalewski ze Stowarzyszenia Polska Biomasa.
Postawy producentów biomasy nie rozumie Jeremi Mordasewicz, ekspert PKPP Lewiatan. - Producenci mebli czy ceramiki też by chcieli, żeby ktoś nakazał odbiorcom zakup ich produktów, ale na szczęście czasy centralnego planowania mamy już za sobą – mówi „Rz". – Mamy wolny rynek i protestowałbym przeciwko ingerencji na nim – dodaje. Warto przypomnieć, że zapowiedź resortu gospodarki o możliwości interwencyjnego skupu nadpodaży zielonych certyfikatów z rynku sprawiła, że właściwie z dnia na dzień ich cena na Towarowej Giełdzie Energii skoczyła o prawie 40 proc.
Nie wiadomo, czy sytuację uspokoi szykowana ustawa o odnawialnych źródłach energii, która właśnie powstaje. W przyszłym tygodniu spodziewana jest opinia rządu dotycząca dokumentu, jednak resort gospodarki od nowa ma policzyć wskaźniki wsparcia dla poszczególnych technologii.
Premier Donald Tusk dał wyraźnie do zrozumienia, że Polska wykona unijny obowiązek w produkcji energii zielonej, ale musimy robić wszystko, by prąd był dla odbiorców jak najtańszy. Premier mówił też, że prace nad ustawą nabiorą tempa i liczy na to, że Bruksela nie nałoży na Polskę kar za opóźnienia w dostosowaniu krajowych przepisów do prawa unijnego.