Szczyt klimatyczny COP19 w Warszawie dla jednych zakończył się pełnym sukcesem, dla innych porażką.
Bez wątpienia jednak Polsce, jako organizatorowi tego wydarzenia, nie udało się poprawić swojego wizerunku wśród ekologów. Dlatego nasz kraj wciąż jest przez wielu traktowany jako ten, który wstrzymuje ambitne cele redukcji emisji CO2.
Kompromis dla klimatu
– Udało nam się spełnić wszystkie oczekiwania wobec szczytu klimatycznego w Warszawie. Droga do przyjęcia w Paryżu umowy zobowiązującej wszystkie państwa świata do działań na rzecz klimatu została otwarta – przekonuje Marcin Korolec, który z ramienia polskiego rządu przewodniczył konferencji.
Podczas szczytu ustalono m.in., jak w ciągu najbliższych dwóch lat będą przebiegać globalne negocjacje nad umową zobowiązującą 194 państwa do wspólnych działań na rzecz ochrony klimatu. Umowa ta po raz pierwszy ma mieć zasięg globalny, a więc obejmować również takie kraje jak Chiny, Indie czy Stany Zjednoczone.
Podpisany w Warszawie dokument jest jednak dużym kompromisem. Krajom forsującym ambitne cele zmierzające do ochrony klimatu nie udało się wynegocjować obowiązku ustalenia celów redukcji emisji CO2 dla wszystkich państw. Poszczególne kraje mają jedynie określić swój wkład w globalną politykę klimatyczną. To oznacza, że mogą one ustalić inne niż redukcja emisji gazów cieplarnianych sposoby na walkę ze zmianami klimatu.